utworzone przez Patryk Kaniecki | sie 13, 2024 | Internet, Prasa |
Wojciech Czuchnowski, „Tajny list Kaczyńskiego. Co prezes PiS wiedział o Funduszu Sprawiedliwości?”, Gazeta Wyborcza, 1.07.2024 r.
https://wyborcza.pl/7,75398,31104626,tajny-list-kaczynskiego-co-prezes-pis-wiedzial-o-funduszu.html
Wojciech Czuchnowski w artykule dla Gazety Wyborczej przedstawia jeden z wątków afery Funduszu Sprawiedliwości, a mianowicie list Jarosława Kaczyńskiego skierowany do Zbigniewa Ziobry w sprawie korzystanie ze środków funduszu.
W artykule dowiadujemy się, że list ten został znaleziony w mieszkaniu posła Suwerennej Polski – Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości, odpowiedzialnego za dysponowanie owymi środkami. List został znaleziony w trakcie przeszukiwań zleconych przez prokuraturę.
Autor przytacza pełną treść listu, z której dowiadujemy się m.in. tego, że Jarosław Kaczyński zabrania korzystać ze środków Funduszu Sprawiedliwości kandydatom Solidarnej Polski w trakcie kampanii wyborczej, jak i po jej zakończeniu. Prezes PiS ostrzega również Zbigniewa Ziobrę, że jeśli nie zastosuje się do owych zaleceń pełna odpowiedzialność polityczna, jak i ta związana z rozliczeniem kampanii będzie spoczywała na nim.
W artykule wyraźnie zostało zaznaczone to, że dokument ten ma fundamentalne znaczenie dla afery, co pogrąża partię Zbigniewa Ziobry, a już dwóch z jej posłów ma dostać zarzuty w prowadzonym śledztwie. Przyczynić się on może też do utraty subwencji, w wysokości 25 milionów złotych, przez PiS, które wspólnie rozliczało wydatki z kampanii. Wynika z niego również to, że Jarosław Kaczyński jest również był świadomy nadużyć, a mimo to tolerował działania byłego już prokuratora generalnego, który zlekceważył jego apel.
Wojciech Czuchnowski podsumowuje artykuł wydatkami partii Zbigniewa Ziobry na kampanię wyborczą oraz informuje o dalszych działaniach prokuratury w tej sprawie.
Tekst został napisany zrozumiałym językiem, wyeksponowane zostały dane liczbowe, a na uwagę zasługuje fakt, że Wojciech Czuchnowski jako pierwszy opublikował w przestrzeni publicznej treść listu. List ten daje nowy pogląd na sytuację związaną z Funduszem Sprawiedliwości, co autor słusznie podkreśla. Również chronologiczne przedstawienie wydarzeń pozwala na łatwiejsze zrozumienie tekstu.
Jedyną nieścisłością w artykule jest brak podania źródła, z którego ów autor treść listu pozyskał. Poza tym jednym elementem tekst jest napisany w sposób rzetelny.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 5/5
Obraz Leopictures z Pixabay
utworzone przez Helena Lasoń | sie 3, 2024 | Prasa |
Aleksandra Żelazińska, W potokach TikToka, Polityka, 8.05–14.05.2024
“Dziwaczne monstrum” – tak nazwać można TikToka, gdy z ponad miliardem użytkowników, wciąż pozostaje fenomenem na skalę światową i zupełnie nowym pomysłem na kapitalizowanie ludzkiego czasu.
Zaprojektowany raczej do wchłaniania treści niż szczególnego merytorycznego zaangażowania, TikTok zyskał na popularności dzięki swojej prostocie i krótkim, dynamicznym treściom dopasowanym pod użytkownika. Ten sukces zawdzięcza w dużej mierze algorytmowi doboru treści, który jest znacznie skuteczniejszy niż konkurencyjne platformy, co z jednej strony przyciąga kolejne osoby, ale z drugiej – stwarza pytanie o bezpieczeństwo ich danych.
W Stanach Zjednoczonych te obawy doprowadziły rząd Joe Bidena do podjęcia kroków zmierzających do zmuszenia ByteDance do sprzedaży większości udziałów w TikToku, co miałoby ograniczyć chińskie wpływy na dane użytkowników. Inaczej aplikacja ma zostać zbanowana. Jednak zdaniem ekspertów: “jeśli celem jest, by TikTok przeszedł w ręce amerykańskiej spółki, to najwyraźniej nie chodzi tylko o bezpieczeństwo i dobro użytkowników”.
Europa nie ucieka się jeszcze do ekstermów, blokując tylko poboczną aplikację TikTok Lite, a kolejni specjaliści zapewniają, że sam TikTok nie ma niczego wspólnego z komunistycznym rządem Chin.
Nie można również zapomnieć o metaforycznym bogactwie jakim opływa platforma, która oprócz treści rozrywkowych ma też te edukacyjne czy newsowe – coraz więcej ludzi korzysta z TikToka w celu zdobycia wiedzy, a aplikacja tak wielowymiarowa, zaczyna stwarzać zagrożenie bycia uzależniającą. Mimo pozytywnego wpływu na kulturę popularną, TikTok jest krytykowany za jego piętno na młodym pokoleniu – w tym za tworzenie iluzji wspólnoty i czy kradnący czas algorytm.
Aleksandra Żelazińska przedstawia TikToka jako fenomen kulturowy i technologiczny, który z jednej strony jest fascynującym narzędziem rozrywki i samowyrazu, z drugiej zaś – budzi kolejne wątpliwości związane z prywatnością, zdrowiem psychicznym i wpływami politycznymi. Artykuł tworzy szczere zwierciadło jego jasnych i ciemnych stron, wraz z szeregiem argumentów i kontrargumentów ze strony i autorki, i specjalistów.
Tekst pełen smaczków dla użytkowników TikToka i pełen informacji dla pasywnych obserwatorów – pokazuje nowe oblicze internetowej rzeczywistości, uciekając tak od krytycyzmu, jak i od patrzenia przez różowe okulary, bo temat choć związany z rozrywką, nie przestaje być poważny.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenie informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 5/5
Obraz antonbe z Pixabay
utworzone przez Helena Lasoń | sie 3, 2024 | Prasa |
Juliusz Ćwieluch, Przedwojnie, Polityka, 27.03–2.04.2024
Polak mądry po szkodzie – tyle, że skoda już się wydarzyła. Na Ukrainie.
Pomimo tego dwa lata później, nikt szczególnie nie przejął się tym, że w Polsce “na miejsce w schronach i ukryciach może liczyć niecałe 4 proc. mieszkańców, obrona cywilna nie istnieje, a obywatele nie wiedzą, gdzie w razie zagrożeń mogą szukać bezpiecznego miejsca schronienia”. Bo schrony, czyli nasza karta przetargowa w razie kryzysu, to miejsca albo nieistniejące, albo niezdatne do użycia.
To nasz błąd – tak rządu, który oryginalnie powołał do sprawdzania stanu schronów nie ekspertów, ale Państwową Straż Pożarną, jak i obywateli, z których większość “woli zainwestować te pieniądze w dobry samochód i jak przyjdzie co do czego, jak najszybciej wyjechać z Polski”.
Rząd zapowiada zatem zwiększenie budżetu na reorganizację obrony cywilnej, a Polacy biorą sprawy w swoje ręce – tyle, że nie pod względem poprawienia obronności, ale stworzenia sobie dróg ucieczki. Grecja, Hiszpania, najlepiej Portugalia – wszędzie tam stajemy się klientami w sprzedażach domów. W końcu poprawi to nie tylko pogodę, ale i ten polityczny wymiar klimatu.
Dr Marian Sobiech z Wydziału Inżynierii Lądowej i Geodezji Wojskowej Akademii Technicznej utrzymuje, że w końcu od zawsze jesteśmy mistrzami partyzantki i na poprzednie wojny przecież też nie byliśmy przygotowani. Trochę drewnianych belek i elektryczności, a każdy garaż można zamienić w schronienie. Byle tylko nie zapomnieć saperki czy łomu, żeby się z niego później wydostać.
Juliusz Ćwieluch pokazuje nie tylko kruchość obronności Polski, ale i motywy władz i obywateli, przez które tracimy perspektywy na poprawę. Porównując sytuacje z innymi krajami, odwołując się do ekspertów, ale i do historii zwykłych ludzi, pokazuje możliwe scenariusze przyszłości – i te martwiące, i te bardziej beztroskie.
Tekst jest krytyczny i rozsądkowy, dane zatrważają, ale nastawienie Polaków to trochę wzruszenie ramionami. Może to nie dziwne, że wśród tylu zmartwień zostało nam mówić “co będzie, to będzie”.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenie informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 5/5
Obraz Tomasz Pro z Pixabay
utworzone przez Łukasz Krusiewicz | lip 24, 2024 | Internet, Prasa |
Agnieszka Sowa – SOR-ry, mamy problem, Polityka, 19.06.2024
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2260215,1,sor-ry-mamy-problem-odsylani-pacjenci-umieraja-w-domach-system-nam-sie-wali.read
Agnieszka Sowa skupia się na polskiej służbie zdrowia – konkretnie na pojawiających się coraz częściej problemach na szpitalnych SOR-ach. Artykuł dzieli się na dwa główne tematy: ostatnie głośne przypadki zgłaszane przez pacjentów i ich rodziny oraz historie opowiedziane przez lekarzy i ich zdanie o całej sytuacji.
Autorka w pierwszej części tekstu opisuje przypadki zbagatelizowania sytuacji zdrowotnej pacjentów, jak i braku profesjonalizmu lekarzy. Przywoływanych z imienia ludzi, łączy wspólna cecha – każdy był osobą, która trafiając na SOR miała konkretne objawy, ale zostały one zbagatelizowane. Autorka, podsumowując ilość ostatnich doniesień, zastanawia się, czy szpitalnych oddziałów ratunkowych nie trzeba zacząć kontrolować. Jako potwierdzenie swoich spostrzeżeń przywołuje wypowiedź Urszuli Rygowskiej-Nastulak z biura Rzecznika Praw Dziecka, która przyznaje, że w ciągu ostatnich lat ilość spraw jest dramatycznie wysoka, a większość zarzutów się potwierdza.
W tekście rozważa się również ewentualne rozwiązania tych problemów. Zasugerowane zostaje, że wyjściem mogłoby być zamknięcie słabo działających oddziałów. Przytoczone zostają jednak słowa m.in. dra Łukasza Jabłońskiego, szefa SOR-u Dziecięcego Szpitala Klinicznego UCK WUM, który tłumaczy, że pomysł jest możliwy do zrealizowania, ale posiada wady, trudne do ominięcia.
Autorka tekstu, w drugiej połowie artykułu, cytuje słowa wielu polskich lekarzy. Każdy z nich posiada doświadczenie na SOR-ze i zaznacza, że ewentualne rozwiązania nie są doskonałe. Braki kadrowe to główna bolączka całej służby zdrowia. Komplikacją są najczęściej też sami pacjenci. Jak opowiadają lekarze, na oddziały przychodzi wiele osób z bardzo błahymi sprawami. Takie momenty sprawiają, że ciężko zająć się każdą sprawą.
Artykuł został napisany w sposób zwięzły; jest bogaty w fakty, jednak zwraca uwagę na poważny problem. Autorka powołuje się na słowa wielu osób, których ta sprawa dotyczy, co tekstowi dodaje wiarygodności, jednak minusem, który zaburza ocenę, jest specyficzne przedstawienie jednego z pacjentów. Na początku akapitu, mocno zaznaczone i opisane zostają poglądy oraz działania pacjenta. Jest to bardzo niepoprawny zabieg, ponieważ nie wnosi nic do artykułu. Sam tytuł natomiast jest ciekawą grą słów, która intryguje i zachęca do bliższego poznania tematu.
Kryteria prawdy: 1/1
Kryteria obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0.7/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 4.7/5
utworzone przez Helena Lasoń | lip 3, 2024 | Prasa |
Martyna Bunda, Problem niezastępczy, Polityka, 20.03–26.03.2024
Złamania, siniaki, otarcia – to to, co czeka na wiele dzieci w domach, w których brakuje im bezpieczeństwa. Tak jak siedmiomiesięczny Wojtek ze Świebodzina, który zmarł, bo przez ponad pół roku nie udało się znaleźć dla niego rodziny zastępczej. W Polsce są tysiące najmłodszych w podobnej sytuacji.
Problem dzieci niemających swojego miejsca od zawsze istniał, jednak teraz przybrał nowe oblicze: reformy wprowadzone w ostatnich latach, które miały na celu likwidację domów dziecka i rozwój rodzicielstwa zastępczego w praktyce okazały się porażką. Zamiast poprawić sytuację dzieci wyciągając je z “molochowatych placówek”, zostawiły je na lodzie, bo jak się okazuje, rodziny zastępcze nie są tak łatwe do znalezienia.
Kilka lat temu pomysł zamykania domów dziecka w celu stworzenia lepszych środowisk rozwoju, był nie tylko szlachetny, ale i – opłacalny. Rodziny zastępcze dzielą się na niezawodowe (dla państwa “darmowe”, które są krokiem do pełnej adopcji) i zawodowe (gdzie opiekunowie dostają wynagrodzenie, ale jest to mniej niż najniższa krajowa, bo tylko 4,1 tys. złotych). Dla rządu, ta idea miała być korzystna – miesięczne utrzymanie podopiecznych domu dziecka to ok. 6,8 tys., zatem o wiele drożej niż w przypadku rodziny zastępczej, w której płaci się “od opiekuna” a nie “od podopiecznego”.
Jednak “pomiędzy rokiem 2019 a 2021 w 14 powiatach, […] rozwiązano o 22 rodziny więcej niż utworzono”. To przygnębiająca statystyka, a wynika z kolejnych zaniedbań – rząd kończy swój altruizm na wypłacie, kiedy dzieciom i ich opiekunom potrzeba też innej pomocy. Chociażby psychologicznej czy rehabilitacyjnej.
System opieki zastępczej w Polsce jest niewydolny, a obietnice rządu i samorządów dotyczące wsparcia dla rodzin zastępczych nie są prawdziwie realizowane. Potrzebne są reformy, chociażby takie jak powstanie internetowej bazy dostępnych miejsc w rodzinach zastępczych, żeby pracownicy powiatowych centrów nie musieli obdzwaniać dziesiątek numerów. W końcu dzieci czekają.
Martyna Bunda zaczyna empatią i kończy konkretami – nie moralizuje poruszającej historii zmarłego Wojtka, ale pokazuje źródło problemów, z którymi borykają się nie tylko dzieci, ale i polski system. Tworzy mocny, silnie oddziałujący tekst, w którym waga problemu wzywa do zmian.
Autorka posługuje się słowami ekspertów, ponurymi statystykami i doświadczeniami obecnej kadry, by bez skrupułów naświetlić problem, który choć delikatny – wymaga ostrej odpowiedzi.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenie informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 5/5
Obraz s05prodpresidente z Pixabay
utworzone przez Alicja Nowakowska | lip 3, 2024 | Internet, Prasa |
Paweł Walewski, „Polska na prochach. Biorą młodzi i starsi, recepty idą w miliony. Pora bić na alarm”, Polityka, 12 czerwca 2024 r.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2259249,1,polska-na-prochach-biora-mlodzi-i-starsi-recepty-ida-w-miliony-pora-bic-na-alarm.read
Paweł Walewski w artykule dla Polityki zwraca uwagę czytelników na pogłębiającą się w Polsce lekomanię. Już na wstępie dowiadujemy się, że problem ten dotyczy zarówno najmłodszych jak i starszych pokoleń Polaków, którzy z leków korzystają z najróżniejszych pobudek. Jak podkreśla dziennikarz dostęp do leków ułatwiają stające się plagą wystawiane na masową skalę recepty na telefon lub przez Internet.
W artykule pojawia się wiele historii osób, które nadużywały leki narkotyczne oraz psychotropowe, komentarze samych uzależnionych lub ich bliskich pozwalają czytelnikowi na większe utożsamienie się z opisywanym problemem, co jest dużym atutem artykułu. Dziennikarz o komentarz poprosił również lekarzy oraz farmaceutów, których wypowiedzi zwiększają merytoryczny wydźwięk tekstu. Specjaliści przyznają, że środowisko medyczne jest współwinne rosnącym uzależnieniom od leków – wiele lekarzy nie kontroluje uważnie, jakie leki nadmiernie przyjmują ich podopieczni. Wraz z rosnącą popularnością teleporad zwiększyła się również grupa lekarzy, którzy w receptomatach odkryli źródło dużych dochodów, dlatego ignorują potencjalne zagrożenie, jakie może wywołać nieodpowiedzialne wystawianie recept.
„Problem nadmiernej lekomanii tkwi na styku odpowiedzialności różnych instytucji”- twierdzi jeden z głównych bohaterów artykułu, farmaceuta Łukasz Pietrzak. Narodowy Fundusz Zdrowia nie zajmuje się receptami pełnopłatnymi, a to właśnie z takich korzystają osoby uzależnione od konkretnych leków. Centrum E-Zdrowie, które ma dostęp do danych na temat pełnopłatnych recept mogłoby przekazywać te dane Głównemu Inspektoratowi Farmaceutycznemu, jednak obie te instytucje zmagają się z problem niewystarczającej liczby pracowników, aby mogli się oni zająć należytą kontrolą problemu. Dlatego żadna z instytucji nie jest chętna do stworzenia odpowiedniej strategii walki z narastającym problemem.
Artykuł Pawła Zalewskiego należy docenić za dogłębne przedstawienie problemu lekomanii. Dziennikarz wykazał się rzetelnym przygotowaniem do opisywanego zjawiska przywołując mnogość przykładów uzależnień oraz rozmowy z osobami ze środowiska medycznego. Zalewski w artykule pokazuje czytelnikom dwie perspektywy problemu, z jednej strony możemy się dowiedzieć w jak zatrważająco łatwy sposób zdeterminowani pacjenci otrzymują recepty na leki, z drugiej strony zaś widzimy obserwacje lekarzy oraz farmaceutów, którzy są świadomi skali problemu. Jednak bez wsparci instytucji państwowych sami nie są w stanie nic zrobić.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenie informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 5/5
Obraz Pexels z Pixabay