Grzegorz Górny o stanowisku zwierzchników Kościołów na temat wojny w Ukrainie

Grzegorz Górny o stanowisku zwierzchników Kościołów na temat wojny w Ukrainie

Grzegorz Górny „Między świętą wojną a wojną sprawiedliwą”, Sieci 19-24.04.2022 r.

Artykuł Grzegorza Górnego jest ważnym głosem na temat tego, w jaki sposób przedstawiciele różnych Kościołów odnoszą się do trwającej już ponad 70 dni, wojny w Ukrainie. Dziennikarz przedstawia opinie hierarchów Kościoła, najbardziej szokujące jest stanowisko Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Patriarcha moskiewski – Cyryl, w pełni poparł działania rosyjskiego wojska. Według Cyryla, Moskwa jest uosobieniem dobra, a Ukraina zła, dlatego wojna ma charakter metafizyczny, jak walka dobra ze złem. Górny skrupulatnie wymienia, że podczas wizyty w 2012 roku w Warszawie, w retoryce moskiewskiego Patriarchy pojawiały się słowa: pokój, braterstwo, pojednanie, o których teraz zupełnie zapomniał, popierając masowe ludobójstwo w Ukrainie.

Grzegorz Górny komentuje również postawę arcybiskupa syktywkarskiego – Pitrima, który powiedział, że „skoro Bóg dał taką możliwość, to ja sam nałożę koronę na głowę Putina”. Dziennikarz opisuje, że zdaniem Pitrima, każdy rosyjski żołnierz, który zginie w Ukrainie, powinien zostać ogłoszony świętym. Podobne stanowisko przyjął główny mufti Czeczenii Salah Meżijew, duchowny nawoływał od udziału w wojnie po stronie rosyjskiej, mówiąc: „każdy muzułmanin, który zginie na ukraińskim froncie, „bezwarunkowo stanie się szahidem” („poległym w imię Allaha, a co za tym idzie trafi do raju”).

Grzegorz Górny odwołuje się do koncepcji świętej wojny, która opowiadała się za nawracaniem pogan „ogniem i mieczem”. Autor przypomina XV wiek, kiedy to w latach 1414-1418 w Konstancji, odbywał się sobór. Delegacja Zakonu Krzyżackiego prezentowała właśnie taką postawę. Jedynie polska delegacja występowała w opozycji, twierdząc, że „nie można szerzyć wiary siłą”, a jedyną słuszną koncepcją jest wojna sprawiedliwa, czyli wojna obronna.

Dziennikarz bardzo skrupulatnie przedstawia, nie tylko tych hierarchów, którzy opowiadają się za rosyjskim reżimem, ale również tych, którzy opowiadają się za koncepcją wojny sprawiedliwej. Są to, np.: „Przedstawiciele Kościołów grekokatolickiego i rzymskokatolickiego, lecz także autokefalicznej Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, która nie uznaje zwierzchnictwa Moskwy. Stojący na jej czele metropolita kijowski Epifaniusz, nie tylko oskarżył Putina o ludobójstwo, lecz także ujawnił, że znajduje się na piątym miejscu osób przeznaczonych do likwidacji przez Rosję i że były już trzy próby zamachów na jego życie”. Jak się okazuje, wierni Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, którzy uznawali zwierzchnictwo Moskwy, również stali się ofiarami ludobójstwa.

Tekst Górnego doskonale określa postawy i stanowiska, zajmowane przez hierarchów kościoła. Artykuł, nie stanowi krytyki względem kościoła i religi, ale pokazuje pewną niekonsekwencję, która wynika z faktu, że hierarchowie głoszą inne przykazania związane z ich religią, a względem wojny w Ukrainie nie potrafią wskazać, kto jest ofiarą a kto katem. Górny wypowiada się również na temat postawy papieża Franciszka, który nie wypowiedział się jednoznacznie na temat trwającego konfliktu. Słowa papieża o tym, że “wszyscy jesteśmy winni” komentuje dziennikarz kwitując:

To jednak oznacza de facto moralne zrównanie sprawców z ofiarami. Szokujące? To prawda, ale do tego sprowadzał się przecież szeroko komentowany tweet Franciszka po ujawnieniu zbrodni ludobójstwa w Buczy: „Wszyscy jesteśmy winni!”. Wszyscy? Matki zabitych dzieci też? Na równi z tymi, którzy strzelali skrępowanym więźniom w potylicę?.

Grzegorz Górny zauważa, że postać taka, jak papież, powinien mówić wprost, co jest dobre a co złe, czego nie robi papież Franciszek. Konsekwencją takiego działania, może być zatracenie odpowiedniego wartościowania moralnego  przez wiernych.

Dziennikarz Grzegorz Górny, zastanawia się, jak jest możliwe, by ktokolwiek popierał decyzje Putina i trwającą masakrę w Ukrainie. Autor materiału wzbudza u odbiorcy bardzo istotne wątpliwości, dzięki którym zastanawiamy się czy jakikolwiek Bóg, popierałby postawy, prezentowane przez niektórych duchownych? Zatem zbrodniarzy, należy nazywać zbrodniarzami, a nie mówić, że  „wszyscy jesteśmy winni”. Artykuł Grzegorza Górnego oceniam na maksymalną punktację Dobrych Dziennikarzy, czyli 5 punktów.

 

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena: 5/5

Obraz: https://pixabay.com/pl/photos/moskwa-rosja-st-basil-s-cathedral-6649910/

 

Szymon Jadczak o rosyjskiej dezinformacji na temat uchodźców

Szymon Jadczak o rosyjskiej dezinformacji na temat uchodźców

Szymon Jadczak “Wydarzenia w Przemyślu. Według wzorców rosyjskiej dezinformacji”, wp.pl, z dnia 02 marca 2022r.

https://wiadomosci.wp.pl/wydarzenia-w-przemyslu-wedlug-wzorcow-rosyjskiej-dezinformacji-6742903661767648a

Szymon Jadczak w artykule dla wp.pl podejmuje temat akcji dezinformacyjnych prowadzonych przez Rosjan. Gdy kolejni uchodźcy przekroczyli polską granicę, w mediach pojawiły się informacje o grupach pseudokibiców, którzy udali się do Przemyśla, żeby atakować uciekających przed wojną Ukraińców. Polska Policja wydała komunikat, z którego wynikało, że żadne takie incydenty nie miały miejsca, jak wskazuje autor może to być element wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosjan.

Post, który opisywał tę sytuację, został udostępniony z profilu Pani Agaty, mieszkającej w Niemczech 56-latki, która ma rodzinę na Śląsku. Wpis pojawił się na facebookowym profilu Pani Agaty o 5 rano w miniony wtorek. Jak wyjaśnia Jadczak:

„Pani Agata pisze (w poście – dopisek redakcji), że przyjechała z oddalonego o 1300 km domu w Niemczech pomagać na granicę. A tam kobieta, która uciekła z Ukrainy, opowiada jej, że zamiast kobiet i dzieci pomoc i transport do Polski otrzymują „zdrowi faceci z Afganistanu, Nigerii, Libanu, cyganie”. I dodaje: „Wiem że może ktoś napisze, ale to są biedni studenci… nie to nie są biedni studenci. Pokazuje Wam zdjęcia jak to wygląda naprawdę”.

Post w ciągu jednego dnia zebrał 72 tysiące polubień. Zdaniem Michała Fedorowicza z Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych, osoba, która wrzuciła post, dobrze znała algorytm Facebooka. Według tego algorytmu, małe profile zyskują większe zasięgi, jeśli dany post zgromadzi odpowiednio dużą liczbę polubień. 

Jadczak powołuje się na wyniki analiz przeprowadzone przez IBIM. Według badań „ […] aż 90 proc. kont szerzących obecnie antyukraińskie treści wcześniej było sceptyczne lub wprost negowało szczepienia”. Podobne analizy zlecił polski rząd. Po przeprowadzeniu badań ponad 200 profili (które wcześniej podejmowały tematykę szczepień przeciw COVID-19), a cieszących się największą popularnością,  zaczęło szerzyć dezinformację w sprawie Ukrainy.

Dziennikarz wyjaśnia jak groźna jest tego typu fałszywa informacja, przypominając dezinformację, jaką Rosjanie rozpowszechnili w roku 2016:

” […] rosyjskie trolle i boty oraz politycy masowo rozpropagowali zmyśloną historię „Lizy”. Czyli rosyjsko-niemieckiej dziewczyny rzekomo zgwałconej przez arabskich imigrantów. Rosyjska akcja dezinformacyjna doprowadziła do protestów w Berlinie, w protestach aktywnie uczestniczyli politycy skrajnej prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). […] jedno z nagrań zostało wzięte z internetu i ma co najmniej siedem lat. Drugie zaś było wykonane na kairskim Placu Tahrir w czasie Arabskiej Wiosny. Wpisy w social mediach były zaś podawane przez konta kontrolowane przez Rosjan. A Liza nie została porwana, tylko uciekła z domu, bo miała poważne problemy w szkole i bała się reakcji rodziców”.

Weryfikacja informacji staje się niezbędnym elementem w obecnie prowadzonym dyskursie medialnym, dlatego tekst Szymona Jadczaka jest niezwykle ważnym głosem w czasie szerzącej się dezinformacji. Wiąże się to również z większą odpowiedzialnością dziennikarzy za przekazywane treści. Artykuł spełnia wszystkie kryteria dobrego dziennikarstwa, powołuje się na opinie ekspertów oraz wyniki analiz, przeprowadzone przez wiele instytucji, pokazuje przykłady z różnych stron sporu. Obecnie, ze względu na natężenie informacji – bardzo często nie zweryfikowanych – potrzebujemy, jako odbiorcy rzetelnych tekstów, dlatego materiał Szymona Jadczaka otrzymuje maksymalną notę w skali portalu DobrzyDziennikarze.pl. 

 

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterum oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena:5/5

Obraz: https://pixabay.com/pl/users/samuelfrancisjohnson-1207793/

Jagienka Wilczak o prezydencie Ukrainy – Wołodymyrze Zełenskim

Jagienka Wilczak o prezydencie Ukrainy – Wołodymyrze Zełenskim

Jagienka Wilczak „Nie składam broni”. Kim jest dziś prezydent Zełenski?”, materiał z serwisu polityka.pl z dnia 26 lutego 2022r.

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2156321,1,nie-skladam-broni-kim-jest-dzis-prezydent-zelenski.read

Kilka dni temu, rosyjskie wojska wkroczyły na teren Ukrainy, rozpoczynając tym samym krwawą inwazję. Wołodymyr Zełenski pozostał w Kijowie i uczestniczy w walkach tuż obok żołnierzy i obywateli Ukrainy. Jagienka Wilczak w serwisie polityka.pl opisuje postawę prezydenta Ukrainy w ciągu pierwszych dni inwazji.

Autorka podkreśla, że w momencie, gdy Amerykanie ostrzegli Zełenskiego o planowanym ataku na jego osobę i zaproponowali mu ewakuację, prezydent odpowiedział: „Potrzebuję amunicji, nie podwózki”. Potem, gdy rosyjska propaganda siała dezinformację o tym, że Wołomymyr Zełenski uciekł z kraju, on nagrał filmik pokazując, że nigdzie się nie wybiera i będzie bronił ojczyzny do końca. Przemówienia prezydenta Zełenskiego pokazują, że Ukraina jest zjednoczona, jak nigdy dotąd, co możemy również obserwować w zaciętej obronie tego kraju. 

Wołodymyr Zełenski rozpoczynał swoją karierę jako komik i aktor. Autorka tekstu zaznacza, że gdy Zełenski ogłosił swoją kandydaturę na prezydetna Ukrainy „wyglądało to niepoważnie, bardziej na próbę podbicia popularności aktorskiej niż politycznej. Zełenski był aktorem głównie komediowym. Ogromną popularność i sympatię Ukraińców zyskał grając główną rolę w serialu telewizyjnym „Sługa narodu”. W serialu gra nauczyciela, który zostaje prezydentem Ukrainy i widać, że w tej roli widzieli go obywatele Ukrainy również w rzeczywistości.”

Jagienka Wilczak opowiada o wygranych przez niego wyborach prezydenckich gdzie eksperci nie dawali mu większych szans, a następnie przybliża jego pochodzenie i drogę poprzez studiowanie prawa i karierę aktorską do zostania prezydentem.

Dla Ukrainy trudny czas zaczął się już w roku 2014, kiedy nastąpiła aneksja Krymu. W Mińsku, ówczesny prezydent Ukrainy – Poroszenko, podpisał porozumienia, jednak jak się okazało bardzo niekorzystne dla strony ukraińskiej.

W 2019 r. niespodziewanie wybory wygrał Wołodymyr Zełenski, uzyskując poparcie rzędu 73%. Zdaniem Wilczak, Zełenski nie miał rewolucyjnego programu politycznego, ale ludzie dostrzegli w nim prawdziwego patriotę, czego potwierdzeniem jest jego postawa obrońcy Ukrainy w czasie inwazji.

Jagienka Wilczak opisuje również pierwsze potyczki Zełenskiego w polityce międzynarodowej, „W polityce zagranicznej Zełenski okazał się żółtodziobem. Podczas spotkania z republikańskim prezydentem USA Donaldem Trumpem dał się wciągnąć w próbę zdyskredytowania jego rywala Joe Bidena (chodziło o śledztwo wobec syna Bidena Huntera). Sprawa omal nie zakończyła się impeachmentem Trumpa i stała się plamą na CV ukraińskiego lidera”. Jednak nie przesądziło to o relacjach z Joe Bidenem. Prezydenci już po pierwszym spotkaniu zapewniali, że zarówno Ukraina, jak i Stany Zjednoczone będą wspierać się wzajemnie w prowadzonej polityce. 

Autorka odnosi się również do polityki wewnętrznej Zełenskiego, który mi.n stworzył ustawę, która ograniczała wpływ ukraińskich oligarchów na media i politykę. Prezydent Ukrainy w trakcie manewrów rosyjskich wojsk przy ukraińskiej granicy postawił sprawę jasno, „Nic o Ukrainie bez Ukrainy”. Jagienka Wilczak o Załenskim pisze: „W zderzeniu z wściekłym, pełnym nienawiści Putinem, który nie potrafi trzymać swojej złości pod kontrolą, Zełenski prezentuje się jak jego odwrotność. W dodatku nigdy nie siedzi za biurkiem, widać, że stara się kontrolować wydarzenia. Często dorzuca jakiś celny bon mot. Jest podporą, przywraca wiarę, że można Rosjan pokonać i zwyciężyć”.

Autorka tekstu bardzo konsekwentnie przybliża nam drogę Wołodymyra Załenskiego do objęcia urzędu prezydenta Ukainy. W trwającej już kilka dni inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę, artykuły, które rzetelnie i chronologicznie prezentują nam wydarzenia są szczególnie cenione i za to wyróżniliśmy również ten materiał. Ujemny punkt pojawił się w kryterium oddzielenia informacji od komentarza, ponieważ w materiale pada dużo określeń oceniających. 

 

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0,9/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena: 4.9/5

Obraz: https://pixabay.com/pl/users/padrinan-1694659/ Pixabay

Martyna Bielska o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy

Martyna Bielska o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy

Martyna Bielska: „Proszą o ciepło, wodę i dach nad głową. Nie dla siebie, tylko dla dzieci”, onet.pl z dnia 8 listopada 2021 r.

https://wiadomosci.onet.pl/bialystok/kryzys-migracyjny-granica-w-oczach-medykow-i-pomoc-uchodzcom/5wtwrrv

Kryzys na granicy polsko-białoruskiej wciąż trwa. Dziennikarka Martyna Bielska rozmawiała z ratownikami medycznymi pracującymi na granicy. Medycy, aby dotrzeć do grupy uchodźców, muszą iść 1,5 godziny przez las, niosąc wodę, jedzenie czy ubrania. Jak dowiadujemy się z materiału Martyny Bielskiej, pomoc imigrantom zajmuje ponad 8 godzin. Tłumacze dzięki połączeniu telefonicznemu pomagają ratownikom, jednak gdy połączenie się zrywa, medycy muszą porozumiewać się z uchodźcami na migi. Najtrudniejsze dla medyków są momenty, gdy widzą potrzebującego pomocy w strefie zamkniętej:  

Najbardziej dotkliwe dla medyków jest to, kiedy wiedzą, że kilometr, czasami 500 metrów od nich znajduje się człowiek, który nie jest w stanie do nich dojść. Nie mogą mu pomóc, choć mają wszystko: personel, wykształcenie, doświadczenie, umiejętności, chęci i czas. W strefie zamkniętej są osoby w tak ciężkiej kondycji, że nie mają siły albo tak panicznie boją się wyjść z lasu, że ryzykują zamarznięciem i śmiercią opisuje dziennikarka.

Martyna Bielska powołuje się w swoim tekście na relację lekarki – Pauliny Bownik, współpracującej z Grupą Granica. Lekarka po raz pierwszy pojawiła się na granicy, kiedy  próbowała dostarczyć leki grupie migrantów w Usnarzu Górnym, bezskutecznie. Mimo to lekarka nadal stara się pomagać imigrantom w przygranicznych lasach. Z jej relacji możemy dowiedzieć się, w jakiej kondycji zdrowotnej jest większość uchodźców, do których dotarli ratownicy: 

Spotykam osoby z covidem, robię im wymazy i szybkie testy Abbotta. Miałam dwie kobiety po poronieniu. Są skręcenia, złamania. Spotykam cudzoziemców z odwodnieniem, wyziębieniem. Miałam jeden przypadek człowieka w skrajnej hipotermii. 26-letni Kurd z Iraku, którego po kilku nocnych godzinach szukania znaleźliśmy w lesie. To był mój najpoważniejszy przypadek. Gdybyśmy dotarli do niego rano, myślę, że już by nie żył – opowiada lekarka.

O udzielaniu pomocy na granicy opowiada również Agnieszka Bajkowska-Adamska, ratowniczka medyczna i pielęgniarka. Opowiada o dramacie migrantów, którzy są skrajnie wychłodzeni, często pogryzieni przez psy, pobici. Kobiety w ciąży zaniepokojone są o swoje nienarodzone dzieci, bojąc się o to, czy donoszą ciążę oraz co stanie się z dziećmi po rozwiązaniu.

Paulina Bownik mówi o młodej kobiecie z Konga imieniem – Judith, która poroniła na początku trzeciego miesiąca. Według imigrantki z Afryki polscy strażnicy graniczni przerzucili ją przez drut kolczasty. Lekarka dodaje: – Trzeba pamiętać, że poronienie u dziewczyny z Konga to co innego niż u Europejki. Ta druga by się położyła i koniec. A Judith dostała zastrzyk przeciwbólowy, wstała i poszła dalej. Jak przyznają wolontariuszki pomagające  na granicy, imigranci pragną jedynie humanitarnego traktowania, a fakt, w jakich warunkach muszą koczować schorowani uchodźcy, nie powinien mieć miejsca w dzisiejszych czasach.

Tekst Martyny Bielskiej jest zbiorem relacji osób pomagających na granicy. Zasługuje na wysoką ocenę, gdyż dziennikarka zebrała doświadczenia lekarek oraz ratowniczek medycznych opisujących sytuację widzianą na własne oczy. Wyłania ona obraz kryzysu migracyjnego z perspektywy zwykłych ludzi. Niezwykle ważne jest ukazanie tego, co dzieje się z uchodźcami, ponieważ obserwując liczne przekazy medialne ciężko znaleźć spójne i wiarygodne komunikaty. Przyjrzyjmy się, chociażby białoruskim mediom ukazujących Polaków, jako winowajców zaistniałego paraliżu na granicy. Dziennikarka Martyna Bielska powołała się na niekwestionowane źródła oraz obiektywnie przekazała fakty, dzięki czemu zasługuje na najwyższą ocenę.

 

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena: 5/5

Obraz Alina Kuptsova z Pixabay

Edyta Żemła o działaniach białoruskich służb na polsko-białoruskiej granicy

Edyta Żemła o działaniach białoruskich służb na polsko-białoruskiej granicy

Edyta Żemła “Ta granica to beczka prochu. Wystarczy iskra”, onet.pl, 6 listopada 2021r

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/granica-polsko-bialoruska-to-beczka-prochu-wystarczy-iskra/2nqn76j?fbclid=IwAR1_jqMjUM_LtkcwQIRYb30T8-XTXtyOY8H7KEFHeXjVzW7r9DmXELy4kEI

Edyta Żemła dziennikarka serwisu onet.pl relacjonuje, co dzieje się na polsko – białoruskiej granicy.  Jak dowiadujemy się z reportażu na granicy codziennie dochodzi do niebezpiecznych incydentów, które polegają m.in. na oddawaniu “pustych” strzałów oraz rzucaniu atrap granatów pod nogi polskich żołnierzy. Dziennikarka Edyta Żemła powołuje się na informacje z resortu obrony oraz słowa rozmówców, związanych z wojskiem. 

Generał Waldemar Skrzypczak opowiada o zachowaniu białoruskich służb, według wojskowego Białorusini oddają tzw. “puste strzały” w kierunku polskich żołnierzy. Gen. Skrzypczak obawia się, że pewnego dnia zamiast ślepaków, użyją ostrej amunicji. 

Ministerstwo Obrony Narodowej również wydaje komunikaty na temat niebezpiecznych incydentów na polsko-białoruskiej granicy. Do tej pory informowano o: próbach oddania strzałów z pistoletu sygnałowego, pięciu uzbrojonych Białorusinach, którzy próbowali zniszczyć ogrodzenie, grożąc przy tym, że zastrzelą polskich żołnierzy oraz kontrolowaniu granicy przez uzbrojone białoruskie służby.

Edyta Żemła powołuje się na również na nieoficjalne rozmowy z polskimi żołnierzami i dowódcami, co jest zrozumiałe z punktu widzenia żołnierzy, którzy mogli bać się konsekwencji. 

Płk Piotr Gąstał, były dowódca jednostki wojskowej GROM, zauważa, że białoruskie służby nadal będą podsycać konflikt na granicy, a najważniejszym zadaniem polskich żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej jest zachowanie zimnej krwi w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Jeden z nieoficjalnych informatorów opowiada o prowokacjach ze strony białoruskiej:

– Należy pamiętać, że my nie budujemy tego napięcia. Staramy się być w defensywie. Białorusini jednak idą na rozwiązania siłowe, stosują przeróżne metody prowokacji. Mamy oczywiście odpowiednie taktyki i procedury, by minimalizować ryzyko. Szybko też w rejonie zagrożenia pojawia się wsparcie – opowiada nasz informator. – Na granicy w większości służą młodzi żołnierze i oczywiście jest ryzyko, że może dojść do czegoś nieprzewidywalnego. Na razie jednak nic takiego nie miało miejsca. – dodaje.

Wojskowi podkreślają, iż obecnie białoruskie służby prowadzą rozpoznanie, np. w inicjowanych przez siebie incydentach. Celem takiego działania jest chęć zdobycia wiedzy na temat tego, jak w takich sytuacjach zachowają się polscy żołnierze, by w późniejszym momencie mogli dostosować do tego swoje działanie. Rozmówca Edyty Żemły podkreśla:

[…]niedawno Białorusini usiłowali wręczyć pieniądze polskiemu żołnierzowi po to, by mu zrobić zdjęcie i wykorzystać to potem propagandowo. – Nasi żołnierze są przeszkoleni i wyczuleni na tego typu sytuacje. Dlatego drugiej stronie nie udaje się ich sprowokować. Na pewno jednak będą stosowali coraz to nowe metody i techniki – mówi informator w nieoficjalnej rozmowie.

Według MON na granicy służy około 10 tys. żołnierzy z różnych jednostek wojsk operacyjnych. 

Gen. Skrzypczak uważa, iż niezwłocznie należy przeciwdziałać niebezpiecznej sytuacji na granicy. Według generała najlepszym rozwiązaniem byłoby:

– […] Po pierwsze, musimy uruchomić system monitorowania granicy, by mieć pełne rozpoznanie także w głębi Białorusi. To nam pozwoli reagować zawczasu na działania drugiej strony. Następnie powinniśmy ściągnąć na granicę obserwatorów międzynarodowych, na przykład z OBWE, którzy dadzą świadectwo tego, że to Białorusini eskalują konflikt poprzez prowokacje, a nie my. Po trzecie, białoruscy żołnierze i funkcjonariusze muszą mieć pewność, że jeśli raz nielegalnie przekroczą naszą granicę, już nie wrócą szybko do kraju. – mówi generał.

Edyta Żemła w tekście “Ta granica to beczka prochu. Wystarczy iskra” przedstawia sytuację na polsko – białoruskiej granicy. W nieoficjalnych rozmowach informatorzy opowiadają o incydentach, o których ciężko dowiedzieć się z mediów. Jak przyznają rozmówcy dziennikarki, MON wydaje komunikaty tylko o niektórych przypadkach naruszenia polskiej granicy przez Białorusinów. Polscy żołnierze mówią o dużym stresie, który wiąże się z odbywaniem służby. Jak mówią, usankcjonowano zasadę tzw. “push-back”, czyli odsyłania migrantów do państwa, z którego się przedostają, przy jednoczesnym nieudzielaniu pomocy i dania możliwości ubiegania się o status uchodźcy. Żołnierze podkreślają, że takie odpychanie potrzebujących ludzi jest niezwykle trudnym zadaniem. 

Za rzetelne zebranie informacji oraz powołanie się na wiarygodne źródła, dziennikarka Edyta Żemła zasługuje na najwyższą ocenę. 

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena: 5/5

Obraz: https://pixabay.com/pl/users/jorono-1966666/ Pixabay