Martyna Bielska: „Proszą o ciepło, wodę i dach nad głową. Nie dla siebie, tylko dla dzieci”, onet.pl z dnia 8 listopada 2021 r.

https://wiadomosci.onet.pl/bialystok/kryzys-migracyjny-granica-w-oczach-medykow-i-pomoc-uchodzcom/5wtwrrv

Kryzys na granicy polsko-białoruskiej wciąż trwa. Dziennikarka Martyna Bielska rozmawiała z ratownikami medycznymi pracującymi na granicy. Medycy, aby dotrzeć do grupy uchodźców, muszą iść 1,5 godziny przez las, niosąc wodę, jedzenie czy ubrania. Jak dowiadujemy się z materiału Martyny Bielskiej, pomoc imigrantom zajmuje ponad 8 godzin. Tłumacze dzięki połączeniu telefonicznemu pomagają ratownikom, jednak gdy połączenie się zrywa, medycy muszą porozumiewać się z uchodźcami na migi. Najtrudniejsze dla medyków są momenty, gdy widzą potrzebującego pomocy w strefie zamkniętej:  

Najbardziej dotkliwe dla medyków jest to, kiedy wiedzą, że kilometr, czasami 500 metrów od nich znajduje się człowiek, który nie jest w stanie do nich dojść. Nie mogą mu pomóc, choć mają wszystko: personel, wykształcenie, doświadczenie, umiejętności, chęci i czas. W strefie zamkniętej są osoby w tak ciężkiej kondycji, że nie mają siły albo tak panicznie boją się wyjść z lasu, że ryzykują zamarznięciem i śmiercią opisuje dziennikarka.

Martyna Bielska powołuje się w swoim tekście na relację lekarki – Pauliny Bownik, współpracującej z Grupą Granica. Lekarka po raz pierwszy pojawiła się na granicy, kiedy  próbowała dostarczyć leki grupie migrantów w Usnarzu Górnym, bezskutecznie. Mimo to lekarka nadal stara się pomagać imigrantom w przygranicznych lasach. Z jej relacji możemy dowiedzieć się, w jakiej kondycji zdrowotnej jest większość uchodźców, do których dotarli ratownicy: 

Spotykam osoby z covidem, robię im wymazy i szybkie testy Abbotta. Miałam dwie kobiety po poronieniu. Są skręcenia, złamania. Spotykam cudzoziemców z odwodnieniem, wyziębieniem. Miałam jeden przypadek człowieka w skrajnej hipotermii. 26-letni Kurd z Iraku, którego po kilku nocnych godzinach szukania znaleźliśmy w lesie. To był mój najpoważniejszy przypadek. Gdybyśmy dotarli do niego rano, myślę, że już by nie żył – opowiada lekarka.

O udzielaniu pomocy na granicy opowiada również Agnieszka Bajkowska-Adamska, ratowniczka medyczna i pielęgniarka. Opowiada o dramacie migrantów, którzy są skrajnie wychłodzeni, często pogryzieni przez psy, pobici. Kobiety w ciąży zaniepokojone są o swoje nienarodzone dzieci, bojąc się o to, czy donoszą ciążę oraz co stanie się z dziećmi po rozwiązaniu.

Paulina Bownik mówi o młodej kobiecie z Konga imieniem – Judith, która poroniła na początku trzeciego miesiąca. Według imigrantki z Afryki polscy strażnicy graniczni przerzucili ją przez drut kolczasty. Lekarka dodaje: – Trzeba pamiętać, że poronienie u dziewczyny z Konga to co innego niż u Europejki. Ta druga by się położyła i koniec. A Judith dostała zastrzyk przeciwbólowy, wstała i poszła dalej. Jak przyznają wolontariuszki pomagające  na granicy, imigranci pragną jedynie humanitarnego traktowania, a fakt, w jakich warunkach muszą koczować schorowani uchodźcy, nie powinien mieć miejsca w dzisiejszych czasach.

Tekst Martyny Bielskiej jest zbiorem relacji osób pomagających na granicy. Zasługuje na wysoką ocenę, gdyż dziennikarka zebrała doświadczenia lekarek oraz ratowniczek medycznych opisujących sytuację widzianą na własne oczy. Wyłania ona obraz kryzysu migracyjnego z perspektywy zwykłych ludzi. Niezwykle ważne jest ukazanie tego, co dzieje się z uchodźcami, ponieważ obserwując liczne przekazy medialne ciężko znaleźć spójne i wiarygodne komunikaty. Przyjrzyjmy się, chociażby białoruskim mediom ukazujących Polaków, jako winowajców zaistniałego paraliżu na granicy. Dziennikarka Martyna Bielska powołała się na niekwestionowane źródła oraz obiektywnie przekazała fakty, dzięki czemu zasługuje na najwyższą ocenę.

 

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena: 5/5

Obraz Alina Kuptsova z Pixabay