Andrzej Zaucha o kryzysowej sytuacji na Białorusi

Andrzej Zaucha o kryzysowej sytuacji na Białorusi

Andrzej Zaucha„Łukaszenka próbuje przejąć inicjatywę, opozycja nie ustępuje. „Jutro znowu się zbierzemy”” TVN 24 BiS z dnia 22 sierpnia 2020 r.

 

Sytuacja na Białorusi wciąż jest napięta. Obywatele tego kraju nadal protestują. Z drugiej strony Alekandr Łukaszenka nie zamierza zrezygnować z walki o swoją pozycję iucieka się do zastraszania mieszkańców Białorusi, w tym strajkujących robotników. W odniesieniu do tych wydarzeń powstał materiał dziennikarski dla TVN 24 Biznes i Świat, stworzony przez Andrzeja Zauchę pt. „Łukaszenka próbuje przejąć inicjatywę, opozycja nie ustępuje. Jutro znowu się zbierzemy’”. Zasługuje on na wyróżnienie ponieważ nie zataja on prawdy ani nie staje po stronie władzy, przedstawiając obiektywnie sytuację na Białorusi.

Jak mówi autor materiału wspomniani robotnicy strajkują, a także udzielają się jako wolontariusze:

Fala protestów nieco opadła, robotnicy przychodzą do pracy, ale stosują strajk włoski. Część wzięła urlopy i pomagają, jako wolontariusze, na ulicach – twierdzi Siarhiej Dyleuski, lider robotników z Mińskiej Fabryki Traktorów, członek opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.

W odniesieniu do strajków robotników Łukaszenka zagroził, że ich pracę mogą przejąć ukraińscy górnicy. Jak się później okazało słowa Łukaszenki były fałszywe. Potwierdził to szef ukraińskiego związku zawodowego górników:

Szef ukraińskiego związku zawodowego górników już ogłosił, że to bzdura.

Ponadto, władze Białorusi odcięły dostęp do wielu stron internetowych, gdzie artykuły miały obiektywny i bezstronny wydźwięk na temat władzy. Reżim wprowadzony przez Łukaszenkę jest okrutny. Ludzie są zastraszani, nie mają prawa głosu, ale nie poddają się, ponieważ są bardzo spragnieni wolności. Niestety, Minister Obrony Białorusi zapowiedział, że władze nie będą się wahać strzelać do protestujących.
Materiał dziennikarski autorstwa Andrzeja Zauchy jest bardzo emocjonalny. Ukazuje protestujących mieszkańców Mińska oraz tłumy robotników. W materiale wypowiada się już powyżej wspomniany Siarhiej Dyleuski, który najlepiej zna sytuacje robotników w Mińskiej Fabryce Traktorów wypowiedzi takie nadają materiałowi dużą wiarygodność. Wypowiada się również Igor, mieszkaniec Mińska, który twierdzi:

Nie przestraszyliśmy się. Reszta ludzi zrobiła sobie przerwę. Jutro znowu się zbierzemy.

Widzimy tłumy ludzi stojących na ulicach i wymachujących flagami walczących i protestujących. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Na koniec czytamy, że wkrótce protestować będą prawdopodobnie coraz większe rzesze obywateli.

Podsumowując, materiał ten jest obiektywny, rzetelny i oddaje głos różnym ludziom. Nie jest stronniczy, skupia się na faktach, prawdziwych wydarzeniach i informacjach właściwie z pierwszej ręki od mieszkańców Białorusi. Pokazuje prawdziwe oblicze tego kraju, nie ukrywa powagi obecnej sytuacji. Sam materiał telewizyjny jest też bardzo emocjonujący, pokazując w ten sposób dramat jaki ci ludzie przeżywają. Nie jest to jednak tanie granie na emocjach w celu wywołania określonego efektu i uzasadnienia z góry założonej tezy.

Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1

Sylwia Piestrzyńska o protestach na Białorusi

Sylwia Piestrzyńska o protestach na Białorusi

Sylwia Piestrzyńska, „Byłam w szoku, że władze mogą tak po prostu bić ludzi” TVN24 Bis z dnia 18 sierpnia 2020 r.

 

W ostatnim czasie na Białorusi napięcie i rozgoryczenie w społeczeństwie wciąż rosną. Młodzi ludzie protestują przeciwko obecnemu prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence. Buntują się gdyż uważają, że Białoruś powinna się zmieniać i iść w kierunku kraju bardziej demokratycznego, a póki co nie widać niestety woli zmian na najwyższych szczeblach tamtejszej władzy. Społeczeństwo na Białorusi chce wolności słowa, jednak w tym kraju wyrażanie jakiejkolwiek krytycznej opinii na temat władz jest bardzo źle widziane. Na ten temat stworzony został materiał telewizyjny w TVN24 Bis. Jego autorką jest Sylwia Piestrzyńska. Chcemy go wyróżnić ponieważ przedstawia on obecną sytuację na Białorusi w bardzo obiektywny, niestronniczy sposób.

Materiał pokazuje sytuacje, w których młodzi Białorusini postanowili protestować na ulicach swojego kraju, prosząc o wolność i odejście Aleksandra Łukaszenki od władzy:

Gdy się rodzili, rządził Aleksandr Łukaszenka – teraz wciąż rządzi. Młodzi Białorusini, którzy wiedzą i widzą, jak wygląda zachodni świat, mają dość tego, że proponuje im się życie drugiej kategorii – bez wolności. Wychodzą po nią na ulice, głośno domagając się odejścia białoruskiego prezydenta.

Dużym plusem omawianego materiału jest fakt, iż autorka przeprowadziła krótkie rozmowy z kilkoma osobami związanymi z Białorusią lub stamtąd pochodzącymi. Jest to dobre posunięcie gdyż daje materiałowi dużą autentyczność i wiarygodność poprzez pokazanie spektrum różnych perspektyw osób, które na własnej skórze przekonały się jak działa reżim Łukaszenki. Tak, więc w materiale możemy wysłuchać wypowiedzi trzech osób Evganskiego, polskiego informatyka z Grodna, który na Instagramie relacjonuje wydarzenia z Białorusi, Walerii, 24-letniej dziewczyny, która od kilku dni również dzielnie protestuje oraz Ingi, mieszkanki Białorusi.

Starsi ludzie czy rodzice wymienionych powyżej osób bardzo boją się tego, iż ich dzieci czy bliskie młode osoby wychodzą na ulice, aby protestować. Natomiast młodzi nie próżnują gdyż wierzą, że jest jeszcze szansa na zmianę.

Rodzice, krewni mówili: proszę, nie rób tego, nie wychodź z domu, ale od pewnego momentu ludzie po prostu przestali się bać, bo wiedzieli, że tego nie da się schować – mówi.

Protesty te są jednak prowadzone pokojowo, nie widać w nich agresji. Pomimo strachu, jaki ci ludzie w sobie noszą postanawiają walczyć o swoje dobro. Mówią, że za każdym razem, gdy wychodzą protestować, nie mają pewności czy wrócą do swoich domów, ale ich wiara w to, iż w końcu Łukaszenka przegra wybory, jest tak duża, że postanawiają dalej walczyć.

Boję się za każdym razem, kiedy wychodzę z domu, bo nie wiem, czy do niego wrócę. Staram się walczyć ze strachem, chociaż nie jest to proste. Mimo to z dnia na dzień boję się coraz mniej. Mam dopiero 24 lata, ale czuję się odpowiedzialna za siebie, za moją przyszłość i za mój kraj dodaje.

Osoby, które wypowiadają się w materiale są pokazane widzimy ich twarze, ale również dostrzegamy relacje i zdjęcia z ulic, gdzie ludzie protestują. To również jest dużym plusem omawianego materiału. Nie mamy przedstawionych samych suchych faktów tylko i wyłącznie w postaci słownej, ale są one tutaj potwierdzone przykładami obrazami, filmami. Materiał ten generalnie wydaje się chwytający za serce i wzbudzać może dużą empatię w odbiorach. Widać, że został stworzony tak, aby poruszyć serca osób, które nie znajdują się w tak trudnej sytuacji jak obecnie Białorusini.

Ponadto, jedna z kobiet wypowiadających się w materiale, oznajmiła, że poznała życie w innych państwach, jak np. w Polsce czy na Węgrzech. Marzy o tym, aby na Białorusi panowały takie same zasady, a przede wszystkim wolność. Jest bardzo przywiązana do swojego kraju, co sprawia, że nie chce z niego wyjeżdżać. Pragnie po prostu zmian:

Oglądamy te same filmy, czytamy te same książki, słuchamy tej samej muzyki, oglądamy nagrania tych samych blogerów. Różnica jest taka, że w innych krajach młodzi ludzie mogą śmiało krytykować władze. Na Białorusi nie możemy tego robić – twierdzi.

Inga Razumnikowa w swoich wypowiedziach miała na myśli to, iż Białoruś jest nieco przestarzała, zasady i prawo w niej panujące są dobre na ludzi starszych, którzy od lat żyli tak samo i zmian nie potrzebują.

Młodzi Białorusini podróżują i widzą, jak żyją ludzie za granicą, w Europie, w Ameryce”. Starsi ludzie nie znają innego świata. Pamiętają za to straszne czasy Stalina i głodu. My młodzi nie chcemy żyć jak w Związku Radzieckim, chcemy żyć jak w Europie – dodaje.

Ponadto, Inga Razumnikowa wypowiada się na temat faktu bicia innych ludzi przez władze Białorusi, co ją niezmiernie zniesmacza ponieważ twierdzi, że społeczeństwo nie potrzebuje agresji, a chce tylko wyrazić swoje potrzeby i być wysłuchanym.

Artykuł kończy się pozytywną puentą zawierającą refleksję Evganskiego, który twierdzi, że skoro o swoją wolność walczą nie setki lecz znacznie wiele osób, to nie może to się skończyć porażką.

Ale że tych ludzi jest więcej i więcej, to trudno pomyśleć, że będzie porażka

Podsumowując analizę tego materiału, należy podkreślić, że jest on bardzo rzetelny. Jego główna funkcja ma charakter informatywny, unika wyrażania zbędnych komentarzy. Ponadto, i co najważniejsze, nie jest stronniczy. Posługuje się wieloma zdjęciami i relacjami z protestów, a także wypowiedziami mieszkańców Białorusi. Jedynym małym zastrzeżeniem jest nieprecyzyjny tytuł, który nawiązuje do wypowiedzi jednej z kobiet, jest wyciągnięty z rozmowy a mógłby jednak nawiązywać do całości zagadnienia, które jest wieloaspektowe i nie sprowadza się jedynie do bicia ludzi. Zostało to prawdopodobnie użyte w celu przyciągnięcia uwagi odbiorców. Autorce serdecznie gratulujemy!

Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 0.75/1

Pedofilia w polskich filmach dokumentalnych. Porównanie filmów braci Sekielskich i S. Latkowskiego

Pedofilia w polskich filmach dokumentalnych. Porównanie filmów braci Sekielskich i S. Latkowskiego

Pedofilia w polskich filmach dokumentalnych. Porównanie filmów braci Sekielskich i S. Latkowskiego

 

Autorki: Anna Jakubek, Milena Godzieba

 

Komentowanie i poruszanie kwestii pedofilii i filmów związanych z tym tematem jest niełatwe i często trudno znaleźć odpowiednie słowa, aby nikogo nie urazić i uszanować ofiary. Chcemy zaznaczyć, że niniejszy artykuł jest wyłącznie opisem i podsumowaniem działań dziennikarzy i twórców filmu „Nic się nie stało” oraz „Zabawa w chowanego” jak również porównaniem obu materiałów pod względem rzetelności i obiektywności. Odniesiemy się do etyki zawodu dziennikarza oraz Karty Etycznej Mediów, natomiast nie mamy na celu oceny opisywanych spraw ani wypowiadających się osób, a jedynie krótką analizą medialną. Nie nam oceniać po której stronie leży lepsza prawda. Po naszej stronie jest jednak ocena, w jaki sposób zostały przekazane informacje.

“Nic się nie stało”

Jak możemy przeczytać na stronie TVP VOD, “Nic się nie stało” jest filmem dokumentalnym, nakręconym przez reżysera Sylwestra Latkowskiego. Produkcje zapowiadano na długo przez premierą jako ujawnienie hipokryzji i sutenerstwa w polskim show-biznesie oraz odkryciem nowych faktów związanych z Zatoką Sztuki tj. centrum kulturalno-artystycznym w Sopocie. Historia wielokrotnie była opisywana przez media i nie jest sprawą nową, natomiast zainteresowała znanymi nazwiskami i nowymi powiązaniami. Czy odnajdujemy je materiale, przeczytacie poniżej.

Film bez problemu można podzielić na trzy odrębne segmenty, które przewijają się i mieszają ze sobą podczas godzinnego materiału. Pierwszym z nich jest sprawa 14-letniej Anaid z Gdańska, która w 2015 roku odebrała sobie życie, wskakując pod rozpędzony pociąg na dworcu w Oruni. Dziennikarz rozmawia na ten temat z jej matką oraz ciocią, która pokazuje miejsca związane z dziewczynką (np. blok, w którym mieszkała czy drogę którą przeszła na dworzec). Kobieta towarzyszy nam przez cały materiał. Kolejnym wątkiem niewątpliwie jest Sopocka Zatoka Sztuki z którymi związani są Krystian W. ps. Krystek, i Marcin T. ps. Turek, wobec którym zostało przeprowadzone śledztwo dotyczące molestowania seksualnego nieletnich dziewczyn. To właśnie wokół tych dwóch mężczyzn kręci się cała akcja filmu. Żaden z nich nie zgodził się na wystąpienie w materiale, nie licząc nagranej rozmowy telefonicznej z Marcinem T., załączonych fragmentów konferencji prasowej z 2015 roku i materiału filmowego. Natomiast trzecim członem filmu „Nic się nie stało” o którym warto wspomnieć jest nawiązanie do osób znanych, tzw. celebrytów, którzy mogli być stałymi bywalcami Zatok Sztuki. W materiale możemy zobaczyć kilkanaście zdjęć aktorów, dziennikarzy i innych twórców podpisanych z imienia i nazwiska. Jest to kluczowa część, do której, po publikacji filmu, najczęściej odwoływano się w polskich mediach.

Film Sylwestra Latkowskiego jest jednak pełen nieścisłości i licznych niedociągnięć, obok których trudno przejść obojętnie, dlatego warto odwołać się w tej sytuacji do zasad, którymi powinni kierować się producenci i twórcy tego typu materiałów. Film dokumentalny, jak żaden inny, powinien szczerze odnosić się do rzeczywistości, podlegać możliwie najmniejszej ingerencji ze strony reżysera, kierować się prawdą i rzetelnością, a przekazywane informacje winny być ukazywane bez zniekształceń. W filmie „Nic się nie stało” jednak brakuje rzeczowych informacji, obiektywizmu i rzetelności. Samych surowych faktów jest bardzo mało, ma się wrażenie, że materiał bazuje na emocjach, dramaturgii, urwanych zdaniach i oskarżeniach. Podczas seansu towarzyszy również nieodparte wrażenie nakręcenia i montażu filmu w pośpiechu. Sam problem wykorzystywania nieletnich oraz bierności organów ścigania rozmył się i zgubił, a większość informacji została pokazana w nieczytelny i zastanawiający sposób. Trudno doszukiwać się zapowiadanych nowych faktów i powiązań, ale również profesjonalizmu.

W materiale kilkukrotnie pojawiają się “zeznania” dziewczyn, np. Zosi, Anny, Kasi, Małgorzaty z 2015 roku, czytane przez lektorkę. Odbiorca nie dostaje jednak informacji skąd pochodzą te deklaracje, kto z nimi rozmawiał i dlaczego dziewczyny nie zgodziły się wystąpić w materiale, albo chociaż dlaczego nie nagrano ich oryginalnego głosu. W kwestii domysłów pozostają również wiadomości tekstowe, kilkukrotnie pojawiające się na obrazie. Są to dymki stylizowane na wiadomości SMS oraz wiadomości na komunikatorach internetowych przesyłane między Krystkiem a dziewczynami lub koleżankami między sobą. Nie dostajemy informacji kim są te osoby, żadna z tych historii nie jest wytłumaczona ani kontynuowana w materiale. Nie jest wyszczególnione ich źródło, dlatego odbiorca nie ma pewności skąd one pochodzą, jak zostały zdobyte ani czy w ogóle kiedykolwiek zostały przesłane.

Na początku wyróżniłyśmy trzy segmenty, na których opiera się film. Sposób ich powiązania jest mocno naciągnięty i nie do końca wiadomo, dlaczego połączono tyle głośnych nazwisk z historią Anaid i Zatoką Sztuki. Osoby taki jak Borys Szyc, Natalia Siwiec, Kuba Wojewódzki czy Blanka Lipińska, których zdjęcia pojawiły się w materiale, niewątpliwe mogły być gośćmi Zatoki, natomiast ich powiązanie z samobójstwem dziewczyny, znajomością właścicieli, a co więcej, posiadaniem jakichkolwiek informacji o wykorzystywaniu nieletnich w klubie jest znikome i w żaden sposób nie zaznaczone przez autora lub osoby wypowiadające się. Nie przedstawiono żadnych dowodów na to, że wymienione osoby posiadały informacje o działaniach Krystka i Turka. Latkowski posługuje się ogólnym zwrotami. Określenia “bogaci”, “wpływowi” czy “celebryci” padają często i niewątpliwie, jest to próba zainteresowania odbiorcy i powiązania tych osób ze sprawą, niemniej jednak jest to też bezpodstawne użycie wizerunku. To głównie z tego powodu po premierze “Nic się nie stało” w mediach zawrzało. Celebryci wystosowali oświadczenia stanowczo zaprzeczając, że mieli jakiekolwiek powiązania ze zdarzeniami, a wykorzystanie ich wizerunku miało na celu wyłącznie wywołanie kontrowersji, sensacji i rozgłosu filmu. Kilka osób zapowiedziało rozwiązanie sprawy na drodze sądowej. W sprawie wypowiedziała się również lektorka, Barbara Kałużna, której głos mogliśmy usłyszeć w filmie. Aktorka czytała rzekome zeznania dziewczyn z 2015 roku. Po premierze Kałużna wyznała, że nie wiedziała, jak nagrania zostaną użyte i “czuje się wykorzystana i wplątana w propagandową produkcję”.

Integralną częścią „Nic się nie stało” są sztucznie dogrywane materiały wideo, których zadaniem jest wypełnianie filmu oraz nakierowanie widza na opisywaną sytuację i odpowiednie emocje. Zastanawiające są ruchy kamery, liczba ujęć przejeżdżających pociągów i ujęć z drona. Dźwięk pozostawia wiele do życzenia. Muzyka jest zbyt głośna, szczególnie gdy w tym samym momencie ktoś się wypowiada. Często też nie pasuje nastrojem do wątku, w którym się pojawia. Takich potknięć jest więcej. Zdarzają się urwane słowa. Odczytywane cukierkowym, emocjonalnym głosem zeznania, sparowane z odstającą od powagi sytuacji muzyką i nad wyraz sugestywnymi rekonstrukcjami zdarzeń dają karykaturalny efekt. Nie tylko te zabiegi powodują niesmak. W materiale dwa razy pojawia się fragment piosenki “To się stało” o zgwałconej dziewczynce. Piosenka jest przetłumaczona z języka niemieckiego, śpiewana przez młodą osobę w balladowym tonie. To wszystko naraz, w takim natężeniu odciąga uwagę od treści filmu i nie daje historii wybrzmieć.

“Zabawa w chowanego”

Kolejny film braci Sekielskich zostaje upubliczniony 16 maja br. zaledwie cztery dni przed premierą filmu Latkowskiego. W ciągu pierwszych 6 godzin materiał w serwisie YouTube obejrzało ponad milion widzów, nie jest to jednak zaskoczeniem, gdyż pierwszą część obejrzało ponad 23 miliony ludzi, a wyświetlenia nadal rosną. “Zabawa w chowanego” powstaje jednak w innej rzeczywistości niż jego poprzednik. Choć słowo “poprzednik” może nie być najtrafniejsze, ponieważ film jest podejściem do opisywanych problemów z innej perspektywy, akcenty są przesunięte na nieco inne aspekty. “Tylko nie mów nikomu” wprowadził temat pedofilii w Kościele na stałe w debatę publiczną. Do tego stopnia, że pojawia się potrzeba zmiany systemu, który pozwala na taką krzywdę. Początek “Zabawy w chowanego” pokazuje, że taka zmiana nie nadejdzie w najbliższej przyszłości. Na pewno nie z takim wsparciem jakie mają obecnie księża pedofile, a które jest demaskowane w filmie.

Przedstawiony materiał skupia się na historii trzech ofiar, jest to dwójka braci oraz kolejny mężczyzna. Każdy z nich został zgwałcony przez tego samego księdza, Arkadiusza Hajdasza, przenoszonego między parafiami. Przenoszonego mimo skarg i zgłaszania nadużyć do biskupa. W całym filmie właśnie świadomość tego, jak wiele osób doskonale wiedziało do czego był zdolny przedstawiony ksiądz przytłacza najbardziej. Film pokazuje jak bardzo problem jest wypierany przez Kościół, jak biskupi (w filmie jeden konkretny – Edward Janiak) kryją księży pedofili i jak trudno, mimo ewidentnych dowodów, doprowadzić do poniesienia kary przez sprawców. Szczególnie w sytuacji, gdy mają dostęp do akt zgłoszonych spraw, co film również ujawnia.

W historię zostajemy wprowadzeni przez poszkodowanych, to oni nakreślają kontekst, opowiadają o swoich doświadczeniach. Dziennikarz wspiera i prowadzi rozmowę. Jeśli jakiejś informacji brakuje w wypowiedziach, to są one uzupełniane głosem redaktora lub dopisane na ekranie. Odbiorca cały czas ma szansę orientować się w przebiegu dociekań bohaterów filmu. Obraz jest uzupełniony o nagrania rekonstrukcji zdarzeń z użyciem makiety domu, w którym dochodziło do wspominanych przez ofiary zdarzeń. Film zdecydowanie broni się ilością źródeł, których odbiorca nie musi specjalnie szukać. Pojawiają się nagrania z ukrytych kamer, opisane materiały archiwalne, nagrania wypowiedzi poszkodowanych ze studia, materiały zza kulis takich nagrań, nagrania spotkań, rozmów. Zgromadzony materiał jest naprawdę różnorodny i wyczerpujący. Jeśli dochodzi do konfrontacji czy spotkań, to są to zaplanowane zdarzenia, do których strony są przygotowane. W każdej scenie dźwięk jest profesjonalnie zarejestrowany, nie ma żadnych urwanych zdań i słów. Muzyka nie przeszkadza w odbiorze i ma raczej neutralny wydźwięk. Sposób w jaki został nakręcony film w żadnym momencie nie sugeruje odbiorcy co ma czuć lub myśleć. Nie musi tego robić. Historia broni się sama.

Bohaterowie opowiadają o swoim życiu przed, w trakcie i po wykorzystaniu przez księdza. Całość jest umieszczona w szerszym kontekście, zresztą sam pierwszy film Sekielskich wyraźnie ten kontekst zarysowuje. Taka konstrukcja filmu pozwala wskazać winnych łącznie z całą odpowiedzialnością za ich przewinienia. Pozwala wysunąć na pierwszy plan system, który usprawiedliwia ich działania i instytucję, która ich wspiera. Widzimy starcie ofiar z tą zastałą strukturą, w którą niestety przegrywają.

Przez cały film obecny jest prawnik, który podpowiada jakie kroki mogą podjąć poszkodowani w walce o sprawiedliwość, wspierając ich w tych działaniach. Dostarcza rzetelnych, sprawdzonych informacji odnośnie toczących się postępowań karnych. Sprawa posuwa się do przodu na oczach widzów, choć nie jest bliska rozwiązania.

Reżyser skupił się na dbałości o szczegóły, chronologii, zastosowaniu elementów klasycznych dla filmu dokumentalnego, poszanowania prywatności i obiektywizmu. Tak samo jak w poprzednim filmie. Na tym polu nie ma niespodzianek. Jest jednak jedna kwestia, która wybrzmiewa dosyć mocno w słowach wypowiadających się w dokumencie osób. Mianowicie chodzi o poruszenie tematu homoseksualnych księży w kontekście pedofilii w Kościele. Pojawia się wątek “mafii lawendowej”, czyli środowiska homoseksualnych księży. Jeden z rozmówców mówi o swoim pobycie w Rzymie, gdzie uświadomiono mu jak powszechny jest homoseksualizm wśród duchownych, szczególnie w Watykanie, by potem płynnie przejść do wykorzystywania chłopców przez księży. Zestawienie tych wypowiedzi razem może prowadzić do wyciągania niefortunnych wniosków. Tak jakby pedofilia i homoseksualizm były na równi. Oczywiście, autorzy nie powinni ingerować w wypowiedzi osób pojawiąjących się w dokumencie, ze względu na specyfikę tego gatunku, ale po ich stronie jest zadbanie o to, aby sprostować krzywdzące insynuacje ich rozmówców.

Podsumowanie

Informacje przedstawione w dokumencie braci Sekielskich pochodzą bezpośrednio od ofiar, są to aktualne zeznania, wywiady, rozmowy podczas konfrontacji z oprawcą, a za kwestiami związanymi z postępowaniem karnym opowiada się prawnik obecny przez cały film. Pojawiają się wypowiedzi zaproszonych rozmówców: księży, publicystów, rodzin ofiar. Celem filmu jest konfrontacja w sądzie i poniesienie kary przez tych, którzy skrzywdzili bohaterów dokumentu. Mimo, że nie zostaje on osiągnięty w filmie, to prowadzi do wyeksponowania nieprawidłowości w działaniu Kościoła przy kwestiach wykorzystania nieletnich przez księży.

Natomiast film Latkowskiego oparty jest w znacznej mierze na rzekomych zeznaniach poszkodowanych osób z 2015 roku oraz narracji rodziny Anaid. Są próby konfrontacji, spotkań z osobami, którym już postawiono zarzuty w tej sprawie (Marcin T., Krystian W.) lub osobami mającymi styczność z oskarżonymi (pani prokurator, właściciel sali kinowej w Pucku) jednak nie dochodzą one do skutku. Głównie dlatego, że autor nie zapowiada wizyt i nie pozwala osobom, od których próbuje uzyskać informacje, przygotować się do spotkań. Źródła, z których korzysta nie są w filmie dostatecznie opisane. Nie wiemy kim dokładnie są wszystkie osoby wymieniające wiadomości SMS, skąd pochodzi nagranie z wypowiedzią Marcina T. Trudno wskazać cel powstania tego filmu. Nie jest on tak skonkretyzowany jak w “Zabawie w chowanego”. Ma się wrażenie, że autor próbuje rozciągnąć nielegalne działania dwóch głównych oskarżonych na wszystkie osoby, które kiedykolwiek miały styczność z Zatoką Sztuki. Tak jakby sam fakt bywania tam był równoznaczny ze świadomością i udziałem w krzywdzeniu nieletnich dziewczyn.

Właściwie trudno porównywać tak rozbieżne pod względem warsztatu, researchu czy formy filmy. Dokument braci Sekielskich przekierowuje wymierzony (poprzednim filmem) palec w księży pedofilów na księży kryjących pedofilię. Pokazuje, że to oprawcy są chronieni, a nie ofiary i to przez instytucję wyjętą spod prawa. Film Latkowskiego wymierza palec… no właśnie. Głównie w celebrytów, którzy mieli (nie)szczęście bywać w miejscu publicznym z którym powiązani są oskarżeni. Przez co zawrzało po premierze, ale prawdopodobnie tylko ze szkodą dla ofiar. Film nie tworzy platformy, która pozwalała by na dyskusję o wykorzystywaniu młodych, często nieletnich dziewczyn, o kulturze gwałtu, o zdrowiu psychicznym młodzieży, o edukacji seksualnej, o bezpieczeństwie w nocnych klubach. Ten film pośrednio dotyka tych wszystkich tematów, jednak był promowany jako film głównie o pedofilii. Tak wąskie ujęcie powoduje, że film stał się festiwalem spekulacji, bo sam autor nie potrafił dostrzec szerszego kontekstu sprawy. Dokument ten bardzo powierzchownie traktuje całą sprawę, na siłę próbuje się tu udowodnić problem pedofilii wśród celebrytów, a jednak finalnie film opowiada o czymś kompletnie innym. Tak jakby autor z góry założył jakie wnioski będą płynęły z przeprowadzonych rozmów, a gdy okazało się, że jego przewidywania nie pokrywają się z rzeczywistością, nie potrafił zaadaptować planu filmu do posiadanych informacji. U braci Sekielskich mamy odwrotną sytuację. Film jest właściwie prowadzony przez poszkodowanych. Autorzy niczego nie narzucają od siebie, jedynie dokumentują przebieg walki o sprawiedliwość. Podsumowując, film braci Sekielskich podejmuje strukturalny problem, który można uogólnić na skalą krajową, a film Latkowskiego zajmuje się pojedynczym przypadkiem, najprawdopodobniej skrajnie patologicznym, który nie pokazuje dowodów na istnienie głębszego problemu pedofilii wśród celebrytów.

 

 

Piotr Świerczek o kampanii wyborczej do PE

Piotr Świerczek o kampanii wyborczej do PE

Piotr Świerczek, „Czym i jak straszyli nas politycy podczas wyborów do PE?”, TVN24, z dnia 15 czerwca 2019 r. [analiza]

Za kilka dni minie miesiąc od ostatnich wyborów do Europarlamentu, wydaje się zatem, że najwyższy już czas na rzetelną, dziennikarską analizę politycznych zmagań w trakcie kampanii, dokonaną na chłodno, bez zbędnych emocji. Na wyróżnienie z naszej strony zasługuje w tym temacie reportaż TVN 24, którego autorem jest Piotr Świerczek. Jest to jeden z materiałów opublikowanych w ramach cyklicznego programu „Czarno na białym”, nadawanego przez tę stację niemal każdego wieczoru.

Po pierwsze, dziennikarz (co nieczęsto spotyka się w mediach) przywołuje analizy pochodzące z innych, zróżnicowanych tytułów medialnych, takich jak: Wirtualna Polska, Gazeta.pl, TVP INFO, Onet.pl, Rzeczpospolita, wPolityce.pl. Powołanie się na znaczną liczbę źródeł (również o odmiennej linii redakcyjnej), które jednogłośnie stawiają tezę o dominującym wykorzystaniu emocji w prowadzeniu kampanii wyborczych świadczy o rzetelności i dobrym przygotowaniu autora.

Po drugie, autor w swoim materiale oddaje głos ekspertom – pojawiają się: Marcin Duma – prezes IBRIS, Andrzej Olszewski – ekspert IPSOS oraz psycholog społeczny – dr Leszek Mellibruda. Z pomocą specjalistów dziennikarz przenosi analizę technik prowadzenia kampanii wyborczych na wyższy poziom – nie skupiają się na pojedynczym ugrupowaniu bądź jakiejś ich grupie. W materiale pojawiają się wnioski i uwagi na dużym poziomie ogólności, co potwierdza bezstronną postawą jego autora.

PS (autor): To co nas tak celnie trafia? Jakie są słowa klucze dla jednej i dla drugiej strony?

LM (ekspert): Do tych najważniejszych zagrożeń i słów kluczy, które je wyzwalają należą takie, które dotyczą rodziny i dzieci.

Po trzecie, w materiale zostają przedstawione wszystkie najważniejsze opcje polityczne, które prowadziły kampanię w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Dziennikarz pokazuje fragmenty przemówień liderów każdej partii i bez wyjątku analizuje poszczególne sposoby i przedmioty straszenia wyborców.

AO: Jeżeli mamy poglądy prawicowe, to będziemy podążać za mediami, które mają taki profil, bo tak znajdziemy to czego szukamy.

PS: I im wierzymy, a innym już nie.

AO: Oczywiście. I z drugiej strony to działa dokładnie tak samo.

Po czwarte, dziennikarz, w celu uwiarygodnienia treści, posługuje się statystykami i badaniami, np.:

Ponad 90% ludzi głosujących w poprzednich wyborach parlamentarnych na Prawo i Sprawiedliwość, znowu zagłosowało na tę partię. A ci, którzy głosowali wcześniej na Platformę Obywatelską w prawie 86% zagłosowali na zjednoczone siły opozycji.

Jedynym zastrzeżeniem, które w tym miejscu musi się pojawić to uwaga dotycząca braku wskazania źródeł przytoczonych wyników badań statystycznych. Pojawiające się słupki i wykresy, powinny zostać opatrzone informacją skąd pochodzą (w tym przypadku najpewniej: „dane PKW”). To jednak drobiazg. Gratulujemy solidnego materiału!

Podsumowując:

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0,75/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1