Pedofilia w polskich filmach dokumentalnych. Porównanie filmów braci Sekielskich i S. Latkowskiego
Pedofilia w polskich filmach dokumentalnych. Porównanie filmów braci Sekielskich i S. Latkowskiego
Autorki: Anna Jakubek, Milena Godzieba
Komentowanie i poruszanie kwestii pedofilii i filmów związanych z tym tematem jest niełatwe i często trudno znaleźć odpowiednie słowa, aby nikogo nie urazić i uszanować ofiary. Chcemy zaznaczyć, że niniejszy artykuł jest wyłącznie opisem i podsumowaniem działań dziennikarzy i twórców filmu „Nic się nie stało” oraz „Zabawa w chowanego” jak również porównaniem obu materiałów pod względem rzetelności i obiektywności. Odniesiemy się do etyki zawodu dziennikarza oraz Karty Etycznej Mediów, natomiast nie mamy na celu oceny opisywanych spraw ani wypowiadających się osób, a jedynie krótką analizą medialną. Nie nam oceniać po której stronie leży lepsza prawda. Po naszej stronie jest jednak ocena, w jaki sposób zostały przekazane informacje.
“Nic się nie stało”
Jak możemy przeczytać na stronie TVP VOD, “Nic się nie stało” jest filmem dokumentalnym, nakręconym przez reżysera Sylwestra Latkowskiego. Produkcje zapowiadano na długo przez premierą jako ujawnienie hipokryzji i sutenerstwa w polskim show-biznesie oraz odkryciem nowych faktów związanych z Zatoką Sztuki tj. centrum kulturalno-artystycznym w Sopocie. Historia wielokrotnie była opisywana przez media i nie jest sprawą nową, natomiast zainteresowała znanymi nazwiskami i nowymi powiązaniami. Czy odnajdujemy je materiale, przeczytacie poniżej.
Film bez problemu można podzielić na trzy odrębne segmenty, które przewijają się i mieszają ze sobą podczas godzinnego materiału. Pierwszym z nich jest sprawa 14-letniej Anaid z Gdańska, która w 2015 roku odebrała sobie życie, wskakując pod rozpędzony pociąg na dworcu w Oruni. Dziennikarz rozmawia na ten temat z jej matką oraz ciocią, która pokazuje miejsca związane z dziewczynką (np. blok, w którym mieszkała czy drogę którą przeszła na dworzec). Kobieta towarzyszy nam przez cały materiał. Kolejnym wątkiem niewątpliwie jest Sopocka Zatoka Sztuki z którymi związani są Krystian W. ps. Krystek, i Marcin T. ps. Turek, wobec którym zostało przeprowadzone śledztwo dotyczące molestowania seksualnego nieletnich dziewczyn. To właśnie wokół tych dwóch mężczyzn kręci się cała akcja filmu. Żaden z nich nie zgodził się na wystąpienie w materiale, nie licząc nagranej rozmowy telefonicznej z Marcinem T., załączonych fragmentów konferencji prasowej z 2015 roku i materiału filmowego. Natomiast trzecim członem filmu „Nic się nie stało” o którym warto wspomnieć jest nawiązanie do osób znanych, tzw. celebrytów, którzy mogli być stałymi bywalcami Zatok Sztuki. W materiale możemy zobaczyć kilkanaście zdjęć aktorów, dziennikarzy i innych twórców podpisanych z imienia i nazwiska. Jest to kluczowa część, do której, po publikacji filmu, najczęściej odwoływano się w polskich mediach.
Film Sylwestra Latkowskiego jest jednak pełen nieścisłości i licznych niedociągnięć, obok których trudno przejść obojętnie, dlatego warto odwołać się w tej sytuacji do zasad, którymi powinni kierować się producenci i twórcy tego typu materiałów. Film dokumentalny, jak żaden inny, powinien szczerze odnosić się do rzeczywistości, podlegać możliwie najmniejszej ingerencji ze strony reżysera, kierować się prawdą i rzetelnością, a przekazywane informacje winny być ukazywane bez zniekształceń. W filmie „Nic się nie stało” jednak brakuje rzeczowych informacji, obiektywizmu i rzetelności. Samych surowych faktów jest bardzo mało, ma się wrażenie, że materiał bazuje na emocjach, dramaturgii, urwanych zdaniach i oskarżeniach. Podczas seansu towarzyszy również nieodparte wrażenie nakręcenia i montażu filmu w pośpiechu. Sam problem wykorzystywania nieletnich oraz bierności organów ścigania rozmył się i zgubił, a większość informacji została pokazana w nieczytelny i zastanawiający sposób. Trudno doszukiwać się zapowiadanych nowych faktów i powiązań, ale również profesjonalizmu.
W materiale kilkukrotnie pojawiają się “zeznania” dziewczyn, np. Zosi, Anny, Kasi, Małgorzaty z 2015 roku, czytane przez lektorkę. Odbiorca nie dostaje jednak informacji skąd pochodzą te deklaracje, kto z nimi rozmawiał i dlaczego dziewczyny nie zgodziły się wystąpić w materiale, albo chociaż dlaczego nie nagrano ich oryginalnego głosu. W kwestii domysłów pozostają również wiadomości tekstowe, kilkukrotnie pojawiające się na obrazie. Są to dymki stylizowane na wiadomości SMS oraz wiadomości na komunikatorach internetowych przesyłane między Krystkiem a dziewczynami lub koleżankami między sobą. Nie dostajemy informacji kim są te osoby, żadna z tych historii nie jest wytłumaczona ani kontynuowana w materiale. Nie jest wyszczególnione ich źródło, dlatego odbiorca nie ma pewności skąd one pochodzą, jak zostały zdobyte ani czy w ogóle kiedykolwiek zostały przesłane.
Na początku wyróżniłyśmy trzy segmenty, na których opiera się film. Sposób ich powiązania jest mocno naciągnięty i nie do końca wiadomo, dlaczego połączono tyle głośnych nazwisk z historią Anaid i Zatoką Sztuki. Osoby taki jak Borys Szyc, Natalia Siwiec, Kuba Wojewódzki czy Blanka Lipińska, których zdjęcia pojawiły się w materiale, niewątpliwe mogły być gośćmi Zatoki, natomiast ich powiązanie z samobójstwem dziewczyny, znajomością właścicieli, a co więcej, posiadaniem jakichkolwiek informacji o wykorzystywaniu nieletnich w klubie jest znikome i w żaden sposób nie zaznaczone przez autora lub osoby wypowiadające się. Nie przedstawiono żadnych dowodów na to, że wymienione osoby posiadały informacje o działaniach Krystka i Turka. Latkowski posługuje się ogólnym zwrotami. Określenia “bogaci”, “wpływowi” czy “celebryci” padają często i niewątpliwie, jest to próba zainteresowania odbiorcy i powiązania tych osób ze sprawą, niemniej jednak jest to też bezpodstawne użycie wizerunku. To głównie z tego powodu po premierze “Nic się nie stało” w mediach zawrzało. Celebryci wystosowali oświadczenia stanowczo zaprzeczając, że mieli jakiekolwiek powiązania ze zdarzeniami, a wykorzystanie ich wizerunku miało na celu wyłącznie wywołanie kontrowersji, sensacji i rozgłosu filmu. Kilka osób zapowiedziało rozwiązanie sprawy na drodze sądowej. W sprawie wypowiedziała się również lektorka, Barbara Kałużna, której głos mogliśmy usłyszeć w filmie. Aktorka czytała rzekome zeznania dziewczyn z 2015 roku. Po premierze Kałużna wyznała, że nie wiedziała, jak nagrania zostaną użyte i “czuje się wykorzystana i wplątana w propagandową produkcję”.
Integralną częścią „Nic się nie stało” są sztucznie dogrywane materiały wideo, których zadaniem jest wypełnianie filmu oraz nakierowanie widza na opisywaną sytuację i odpowiednie emocje. Zastanawiające są ruchy kamery, liczba ujęć przejeżdżających pociągów i ujęć z drona. Dźwięk pozostawia wiele do życzenia. Muzyka jest zbyt głośna, szczególnie gdy w tym samym momencie ktoś się wypowiada. Często też nie pasuje nastrojem do wątku, w którym się pojawia. Takich potknięć jest więcej. Zdarzają się urwane słowa. Odczytywane cukierkowym, emocjonalnym głosem zeznania, sparowane z odstającą od powagi sytuacji muzyką i nad wyraz sugestywnymi rekonstrukcjami zdarzeń dają karykaturalny efekt. Nie tylko te zabiegi powodują niesmak. W materiale dwa razy pojawia się fragment piosenki “To się stało” o zgwałconej dziewczynce. Piosenka jest przetłumaczona z języka niemieckiego, śpiewana przez młodą osobę w balladowym tonie. To wszystko naraz, w takim natężeniu odciąga uwagę od treści filmu i nie daje historii wybrzmieć.
“Zabawa w chowanego”
Kolejny film braci Sekielskich zostaje upubliczniony 16 maja br. zaledwie cztery dni przed premierą filmu Latkowskiego. W ciągu pierwszych 6 godzin materiał w serwisie YouTube obejrzało ponad milion widzów, nie jest to jednak zaskoczeniem, gdyż pierwszą część obejrzało ponad 23 miliony ludzi, a wyświetlenia nadal rosną. “Zabawa w chowanego” powstaje jednak w innej rzeczywistości niż jego poprzednik. Choć słowo “poprzednik” może nie być najtrafniejsze, ponieważ film jest podejściem do opisywanych problemów z innej perspektywy, akcenty są przesunięte na nieco inne aspekty. “Tylko nie mów nikomu” wprowadził temat pedofilii w Kościele na stałe w debatę publiczną. Do tego stopnia, że pojawia się potrzeba zmiany systemu, który pozwala na taką krzywdę. Początek “Zabawy w chowanego” pokazuje, że taka zmiana nie nadejdzie w najbliższej przyszłości. Na pewno nie z takim wsparciem jakie mają obecnie księża pedofile, a które jest demaskowane w filmie.
Przedstawiony materiał skupia się na historii trzech ofiar, jest to dwójka braci oraz kolejny mężczyzna. Każdy z nich został zgwałcony przez tego samego księdza, Arkadiusza Hajdasza, przenoszonego między parafiami. Przenoszonego mimo skarg i zgłaszania nadużyć do biskupa. W całym filmie właśnie świadomość tego, jak wiele osób doskonale wiedziało do czego był zdolny przedstawiony ksiądz przytłacza najbardziej. Film pokazuje jak bardzo problem jest wypierany przez Kościół, jak biskupi (w filmie jeden konkretny – Edward Janiak) kryją księży pedofili i jak trudno, mimo ewidentnych dowodów, doprowadzić do poniesienia kary przez sprawców. Szczególnie w sytuacji, gdy mają dostęp do akt zgłoszonych spraw, co film również ujawnia.
W historię zostajemy wprowadzeni przez poszkodowanych, to oni nakreślają kontekst, opowiadają o swoich doświadczeniach. Dziennikarz wspiera i prowadzi rozmowę. Jeśli jakiejś informacji brakuje w wypowiedziach, to są one uzupełniane głosem redaktora lub dopisane na ekranie. Odbiorca cały czas ma szansę orientować się w przebiegu dociekań bohaterów filmu. Obraz jest uzupełniony o nagrania rekonstrukcji zdarzeń z użyciem makiety domu, w którym dochodziło do wspominanych przez ofiary zdarzeń. Film zdecydowanie broni się ilością źródeł, których odbiorca nie musi specjalnie szukać. Pojawiają się nagrania z ukrytych kamer, opisane materiały archiwalne, nagrania wypowiedzi poszkodowanych ze studia, materiały zza kulis takich nagrań, nagrania spotkań, rozmów. Zgromadzony materiał jest naprawdę różnorodny i wyczerpujący. Jeśli dochodzi do konfrontacji czy spotkań, to są to zaplanowane zdarzenia, do których strony są przygotowane. W każdej scenie dźwięk jest profesjonalnie zarejestrowany, nie ma żadnych urwanych zdań i słów. Muzyka nie przeszkadza w odbiorze i ma raczej neutralny wydźwięk. Sposób w jaki został nakręcony film w żadnym momencie nie sugeruje odbiorcy co ma czuć lub myśleć. Nie musi tego robić. Historia broni się sama.
Bohaterowie opowiadają o swoim życiu przed, w trakcie i po wykorzystaniu przez księdza. Całość jest umieszczona w szerszym kontekście, zresztą sam pierwszy film Sekielskich wyraźnie ten kontekst zarysowuje. Taka konstrukcja filmu pozwala wskazać winnych łącznie z całą odpowiedzialnością za ich przewinienia. Pozwala wysunąć na pierwszy plan system, który usprawiedliwia ich działania i instytucję, która ich wspiera. Widzimy starcie ofiar z tą zastałą strukturą, w którą niestety przegrywają.
Przez cały film obecny jest prawnik, który podpowiada jakie kroki mogą podjąć poszkodowani w walce o sprawiedliwość, wspierając ich w tych działaniach. Dostarcza rzetelnych, sprawdzonych informacji odnośnie toczących się postępowań karnych. Sprawa posuwa się do przodu na oczach widzów, choć nie jest bliska rozwiązania.
Reżyser skupił się na dbałości o szczegóły, chronologii, zastosowaniu elementów klasycznych dla filmu dokumentalnego, poszanowania prywatności i obiektywizmu. Tak samo jak w poprzednim filmie. Na tym polu nie ma niespodzianek. Jest jednak jedna kwestia, która wybrzmiewa dosyć mocno w słowach wypowiadających się w dokumencie osób. Mianowicie chodzi o poruszenie tematu homoseksualnych księży w kontekście pedofilii w Kościele. Pojawia się wątek “mafii lawendowej”, czyli środowiska homoseksualnych księży. Jeden z rozmówców mówi o swoim pobycie w Rzymie, gdzie uświadomiono mu jak powszechny jest homoseksualizm wśród duchownych, szczególnie w Watykanie, by potem płynnie przejść do wykorzystywania chłopców przez księży. Zestawienie tych wypowiedzi razem może prowadzić do wyciągania niefortunnych wniosków. Tak jakby pedofilia i homoseksualizm były na równi. Oczywiście, autorzy nie powinni ingerować w wypowiedzi osób pojawiąjących się w dokumencie, ze względu na specyfikę tego gatunku, ale po ich stronie jest zadbanie o to, aby sprostować krzywdzące insynuacje ich rozmówców.
Podsumowanie
Informacje przedstawione w dokumencie braci Sekielskich pochodzą bezpośrednio od ofiar, są to aktualne zeznania, wywiady, rozmowy podczas konfrontacji z oprawcą, a za kwestiami związanymi z postępowaniem karnym opowiada się prawnik obecny przez cały film. Pojawiają się wypowiedzi zaproszonych rozmówców: księży, publicystów, rodzin ofiar. Celem filmu jest konfrontacja w sądzie i poniesienie kary przez tych, którzy skrzywdzili bohaterów dokumentu. Mimo, że nie zostaje on osiągnięty w filmie, to prowadzi do wyeksponowania nieprawidłowości w działaniu Kościoła przy kwestiach wykorzystania nieletnich przez księży.
Natomiast film Latkowskiego oparty jest w znacznej mierze na rzekomych zeznaniach poszkodowanych osób z 2015 roku oraz narracji rodziny Anaid. Są próby konfrontacji, spotkań z osobami, którym już postawiono zarzuty w tej sprawie (Marcin T., Krystian W.) lub osobami mającymi styczność z oskarżonymi (pani prokurator, właściciel sali kinowej w Pucku) jednak nie dochodzą one do skutku. Głównie dlatego, że autor nie zapowiada wizyt i nie pozwala osobom, od których próbuje uzyskać informacje, przygotować się do spotkań. Źródła, z których korzysta nie są w filmie dostatecznie opisane. Nie wiemy kim dokładnie są wszystkie osoby wymieniające wiadomości SMS, skąd pochodzi nagranie z wypowiedzią Marcina T. Trudno wskazać cel powstania tego filmu. Nie jest on tak skonkretyzowany jak w “Zabawie w chowanego”. Ma się wrażenie, że autor próbuje rozciągnąć nielegalne działania dwóch głównych oskarżonych na wszystkie osoby, które kiedykolwiek miały styczność z Zatoką Sztuki. Tak jakby sam fakt bywania tam był równoznaczny ze świadomością i udziałem w krzywdzeniu nieletnich dziewczyn.
Właściwie trudno porównywać tak rozbieżne pod względem warsztatu, researchu czy formy filmy. Dokument braci Sekielskich przekierowuje wymierzony (poprzednim filmem) palec w księży pedofilów na księży kryjących pedofilię. Pokazuje, że to oprawcy są chronieni, a nie ofiary i to przez instytucję wyjętą spod prawa. Film Latkowskiego wymierza palec… no właśnie. Głównie w celebrytów, którzy mieli (nie)szczęście bywać w miejscu publicznym z którym powiązani są oskarżeni. Przez co zawrzało po premierze, ale prawdopodobnie tylko ze szkodą dla ofiar. Film nie tworzy platformy, która pozwalała by na dyskusję o wykorzystywaniu młodych, często nieletnich dziewczyn, o kulturze gwałtu, o zdrowiu psychicznym młodzieży, o edukacji seksualnej, o bezpieczeństwie w nocnych klubach. Ten film pośrednio dotyka tych wszystkich tematów, jednak był promowany jako film głównie o pedofilii. Tak wąskie ujęcie powoduje, że film stał się festiwalem spekulacji, bo sam autor nie potrafił dostrzec szerszego kontekstu sprawy. Dokument ten bardzo powierzchownie traktuje całą sprawę, na siłę próbuje się tu udowodnić problem pedofilii wśród celebrytów, a jednak finalnie film opowiada o czymś kompletnie innym. Tak jakby autor z góry założył jakie wnioski będą płynęły z przeprowadzonych rozmów, a gdy okazało się, że jego przewidywania nie pokrywają się z rzeczywistością, nie potrafił zaadaptować planu filmu do posiadanych informacji. U braci Sekielskich mamy odwrotną sytuację. Film jest właściwie prowadzony przez poszkodowanych. Autorzy niczego nie narzucają od siebie, jedynie dokumentują przebieg walki o sprawiedliwość. Podsumowując, film braci Sekielskich podejmuje strukturalny problem, który można uogólnić na skalą krajową, a film Latkowskiego zajmuje się pojedynczym przypadkiem, najprawdopodobniej skrajnie patologicznym, który nie pokazuje dowodów na istnienie głębszego problemu pedofilii wśród celebrytów.