Sebastian Stodolak, „Miliony w fake newsach. Oto jak kłamstwo pomaga wygrać w wyborach”, Dziennik Gazeta Prawna z dnia 20 września 2019 r.

 

W debacie publicznej zjawisko dezinformacji towarzyszy nam od kilku tysięcy lat, jednak szczególnym zainteresowaniem od niedawna cieszy się problem fake newsów. Posługują się nim internauci, naukowcy, a nawet politycy. Niezwykle rzadko spotykaną postawą jest jednak próba przeanalizowania genezy zjawiska i wskazania „winnych” jego rozpowszechnienia. Chcieliśmy z tego powodu wyróżnić tekst Sebastiana Stodolaka, który zawiera pogłębioną analizę problemu przy zachowaniu bezstronnego stanowiska.

Po pierwsze, dziennikarz w swoich rozważaniach nie staje pod żadnej ze stron politycznego sporu – zarówno prawicy, jak i lewicy stawia zarzut posługiwania się fake newsami. Wskazuje też na nieumiejętność spojrzenia odbiorców na problem w sposób całościowy i obiektywny:

Ubolewa się nad upadkiem obyczajów przejawiającym się w cynicznym wojowaniu nieprawdą – oraz, oczywiście, szuka się winnych. Tych widzi się w zależności od miejsca siedzenia. Prawa i lewa strona na przemian zarzucają sobie szerzenie kłamliwych rewelacji, podrzucanie ich mediom czy tworzenie ferm trolli.

 

Jeśli chodzi o politykę, nasza tolerancja na kłamstwo zależy od tego, kto oszukuje. Jeśli to nasz ulubiony polityk, to właściwie nie kłamie. Tylko mija się z prawdą, a właściwie to myli się, co jest rzeczą ludzką, a robi to być może, a nawet na pewno, niechcący.

Po drugie, autor wykazuje się cywilną odwagą i profesjonalizmem aby to właśnie grupę zawodową, do której należy wskazać jako odpowiedzialną za uczynienie z fake newsów modelu biznesowego. Pomimo lekko ironicznego tonu, w którym to czyni, jego teza poparta następnie przykładami z historii zasługuje na uznanie.

A skąd to się wzięło? Cóż, jako przeciwnik odpowiedzialności zbiorowej nie zakrzyknę: „Dziennikarze, bijmy się w piersi, bo to nasza wina!”, ale to prawda: fake newsy jako model biznesowy są zasługą prasy. (…) Fake newsy po prostu wydatnie służą zwiększaniu bazy odbiorców.

Po trzecie, warto zwrócić uwagę na edukacyjny wymiar omawianego materiału. Oprócz wykorzystania fake newsów w różnych dziedzinach np. nauki, autor przekazuje w swoim tekście również podstawową wiedzą z zakresu medioznawstwa dotyczącą danego zjawiska. Dzięki przystępnemu językowi naukowe definicje i ustalenia stają się zrozumiałe dla osób, które na co dzień nie zajmują się tematyką mediów.

Jedną z nich jest deepfake: komputerowe algorytmy potrafią stworzyć – i to w czasie rzeczywistym – spreparowane obrazy, na których konkretna osoba mówi rzeczy, których nigdy nie powiedziała. Pewnie niedługo zobaczymy filmiki, na których papież Franciszek ogłasza, że Boga jednak nie ma, (…).

 

Fake newsy zyskały już naukową typologię. Stworzyli ją w 2017 r. medioznawcy Edson C. Tandoc, Zheng Wei Lim i Richard Ling z Uniwersytetu Technologicznego Nanyang w Singapurze. W artykule „Definiując fake newsy” dzielą je na sześć kategorii: satyra informacyjna, parodia informacyjna, fabrykacja, manipulacja, reklamy i propaganda.

Po czwarte, autor w swoim tekście kilkukrotnie powołuje się na wyniki badań, co pozytywnie wpływa na ocenę jego wiarygodności. Ponadto, wnioski płynące z przytoczonych prac badawczych wskazują również na inne niż zaprezentowane w artykule tezy, co tym bardziej świadczy o rzetelnym podejściu autora do zebranych w danym temacie informacji.

Ekonomiści Hunt Allcott i Matthew Gentzkow z Uniwersytetu Stanforda w pracy „Media społecznościowe i fake newsy w wyborach z 2016 r.” przekonują, że wpływ fejków na politykę może być wyolbrzymiony.

 

Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Stanforda wynika, że aż 8 proc. dorosłych wierzy bezkrytycznie we wszystko, co brzmi „w miarę wiarygodnie i odpowiada ich wyobrażeniom na temat politycznych szwarccharakterów oraz bohaterów”.

Podsumowując, artykuł warto przeczytać aby zdobyć spory zasób wiedzy na temat historii i kontekstów stosowania fake newsów bez obawy, że przy tej okazji zostanie nam narzucona określona narracja lub interpretacja. Nie znaleźliśmy ani w tytule, ani w tekście artykułu podstaw dla odjęcia punktów, dlatego naszych Czytelników zapraszamy do lektury i składamy gratulacje Autorowi!

Podsumowując:

kryterium prawdy: 1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

fot. Kayla Velasquez/Unsplash