Tomasz Augustyniak – „Gdy umilkły dźwięki” Tygodnik Powszechny 13.06.2021 r.

Shreya Varma dobrze pamięta dni, w których wszyscy uwierzyli, że koronawirus został w Indiach pokonany – od tych słów rozpoczyna swój reportaż dla „Tygodnika Powszechnego” Tomasz Augustyniak, korespondent w Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. W swoim tekście porusza wątek trudnej sytuacji pandemicznej i tego, w jaki sposób rozwijała się ona w Indiach. Jego materiał skupia się na opisie działań, jakich podejmowali się mieszkańcy największych miast w Indiach, po tym jak załamał się tamtejszy system opieki zdrowotnej. 

Jego materiał stanowi przykład rzetelnego dziennikarstwa reporterskiego. Został wyróżniony, głównie za sprawą kompleksowego podejścia do prezentowanego tematu. Dziennikarz przysporzył sobie wiele trudu, gromadząc wypowiedzi osób mieszkających w Indiach, które w okresie pogarszającej się sytuacji epidemiologicznej w swoim kraju, były narażone na zakażenie koronawirusem, a często także same ciężko przechodziły chorobę.

Zaczyna swój reportaż od przytoczenia kontekstu, w jakim umieszcza swój tekst. Relacjonuje on, jak wyglądała sytuacja w Indiach, jeśli mowa o epidemii koronawirusa w nieodległej przeszłości – pod koniec ubiegłego i na początku obecnego roku. Wtedy to, ludzie zaczęli tłumnie wychodzić na ulice i odwiedzać miejsca, takie jak kina czy targowiska. Według tego, co przekazuje Shreya Varma – jedna  z bohaterek reportażu, menadżerka w banku – w Indiach w tym czasie zniknął nie tylko dystans społeczny, ale również maseczki z twarzy Indusów. Z informacji, do jakich udało się dotrzeć autorowi, kiedy obostrzenia zostały poluzowane, wielu ludzi przestało zauważać problem pandemii – w tematach zdrowotnych pojawił się za to wątek medycyny naturalnej, popularnością cieszyła się m.in. ajurweda, czyli tradycyjna medycyna indyjska, znana jeszcze z czasów starożytnych. O beztroskim podejściu do kwestii ochrony zdrowia, Augustyniak pisze tak: Należało się też, rzecz jasna, zaszczepić, ale tutaj zdania bywały podzielone. Zresztą: „Jo hona hai, woh hoke rahega!” – mówiono. Co ma być, to będzie!


Jak podkreśla sam autor, danej sytuacji nie pomagały również komunikaty polityków – takie jak decyzja premiera Narendra Modi, który już na początku 2021 r. ogłosił, że kraj poradził sobie z pandemią i otwiera się na nowe inwestycje. W Indiach – największym demokratycznym państwie świata, mającym charakter federacji (składającej się z 36 stanów i terytoriów) – kampania wyborcza trwa niemal permanentnie, co jak potem relacjonuje Augustyniak, przyczyniło się do gwałtownych wzrostów zakażeń na koronawirusa. Zaznacza też, że nie bez znaczenia dla tego zjawiska było zorganizowanie święta Kumbh Mela (jest to pielgrzymka nad Ganges w celu wykonania rytualnej kąpieli w rzece) o rok wcześniej, niż mówi o tym tradycja.

Autor prezentuje elementy, które przyczyniły się do pogorszenia sytuacji pandemicznej w Indiach. Swoją wiedzę opiera na przekazach medialnych oraz informacjach, które zaczerpnął bezpośrednio od mieszkańców Indii. Jest to ważny element całego tekstu bowiem to właśnie bohaterowie, przedstawieni przez Augustyniaka w materiale, odgrywają w nim kluczową rolę. To ich historie (niejednokrotnie bardzo osobiste) są punktem wyjścia do rozważań na temat sytuacji w całych Indiach. To właśnie ich opowieści stanowią klucz do tego, jak radzili sobie zwykli ludzie w obliczu wyzwań, jakie przyniosła ze sobą pandemia.

Przytaczane historie prezentują czytelnikowi podejście zwykłych obywateli. Ludzie, którzy mają doświadczenia w walce o zdrowie i życie, opowiedzieli o tym autorowi, dzięki czemu cały reportaż zyskał na autentyczności. Poza wspomnianą na początku artykułu kobietą o imieniu Shreya Varma, zostają wyszczególnieni również: Amit Jain (lekarz, który zaangażował w akcję pomocową lekarzy i lekarek), Pritam Kothadiya (wolontariusz, który zorganizował sieć samopomocy), Jayant Bhattachary (dziennikarz, który w pandemii stracił swojego ojca), Aman Srivastava (mający doświadczenie w poszukiwaniach butli z tlenem dla chorego na COVID-19 brata). To ich relacje powodują, że czytelnik ma możliwość w większym stopniu zrozumieć ich sytuację, a nawet w pewien sposób spróbować przenieść ją na polski grunt, aby wydała mu się bardziej realna.

Reportaż stawia tezę „Każdy został jakoś dotknięty”. Jest to zarazem tytuł jednego z akapitów, w którym autor pisze: Zaraza nie oszczędzała także ludzi mających pozycję, pieniądze i kontakty. Ci uprzywilejowani, dla których wszystko było kiedyś kwestią kilku telefonów do rodziny i wpływowych przyjaciół, teraz nie potrafili zdobyć dla swoich bliskich ratujących życie leków, tlenu ani łóżek w szpitalach”, pokazując w ten sposób, że w obliczu pandemii każdy z nas tak naprawdę jest równy sobie. Jeden z rozmówców opowiada: „Pandemia wywróciła do góry nogami życie wszystkich”, a historie innych zdają się potwierdzać jego słowa. 

Przejmujący jest również podrozdział zatytułowany „Walka o tlen”. Zostają w nim opisane sytuacje, w których znalazło się wielu mieszkańców Indii – osób, które szukały za wszelką cenę butli z tlenem, aby móc je przekazać swoim bliskim, dla których był to jedyny sposób na ratunek w pogarszającym się stanie, z racji na ciężki przebieg choroby. Wielu rodzinom zostawały butle po zmarłych krewnych, nie do końca opróżnione, i to właśnie w ten sposób udało się zorganizować tlen dla Amitusha. Pierwsza butla i koncentrator tlenu pochodziły od wuja szwagierki, który zmarł kilka dni wcześniej” – relacjonuje reporter. Autor w umiejętny sposób omija jednak korzystanie z języka znanego z prasy tabloidowej. Nie zależy mu na sensacji, jego tekst jest napisany w sposób rzetelny, a historia w nim opowiedziana, broni się sama. 

Jednak najważniejszym przesłaniem tekstu Tomasza Augustyniaka jest ukazanie inicjatyw społecznych, które miały na celu pomóc osobom w potrzebie podczas pandemii. Tak zwana „samopomoc”, jak nazywa ją autor, miała miejsce w wielu miastach w Indiach. Podkreśla też, jak dużą rolę w komunikowaniu się między sobą odegrał internet: Siłę tych relacji wzmocniły media społecznościowe i komunikatory internetowe. W kraju, w którym z internetu korzysta ponad 700 mln ludzi, to one stanowią najpewniejszy sposób dotarcia do prawie każdego”. Przy pomocy komunikatorów zgłaszali się ochotnicy, którzy oferowali pomoc, czy też osoby, które tej pomocy potrzebowały. Wszystko działo się oddolnie, ponieważ zarówno rząd, jak i ochrona zdrowia, w opinii autora i jego rozmówców, zawiedli. 

Tekst Augustyniaka jest wyważony, jednak napisany w taki sposób, że czytelnik jest ciekawy przedstawianej przez niego historii. Dużo zyskuje dzięki osobistym wyznaniom rozmówców, jednak ani razu nie czuć, aby autor przekraczał granicę i pisał o rzeczach zbyt prywatnych dla bohaterów. 

Korespondent „Tygodnika Powszechnego” przedstawia temat z wielu punktów widzenia. Jego tekst jest dopracowany, zarówno merytorycznie, jak i stylistycznie. Treści, które prezentuje czytelnikom są ukazywane w obiektywny sposób. Autor nikogo nie stara się szczególnie wyróżniać, ani też pomijać. Warto również podkreślić, że Tomasz Augustyniak okazuje szacunek swoim rozmówcom, co możemy zauważyć, chociażby w formie prezentowania ich historii. W tekście zostaje ukazany każdy bohater z imienia i z nazwiska wraz z kilkuzdaniowym odnotowaniu, jaką rolę pełni dana osoba. Reportaż omawia wydarzenia dotyczące pandemii koronawirusa w Indiach i korzysta w tym celu z przykładów osobistych historii bohaterów. Jest to więc wątek szczególnie narażony na pokusę skorzystania z określeń wartościujących, jednakże autor tekstu stara się takowych unikać. Co więcej, na pochwałę zasługuje też fakt, iż dziennikarz oddziela informację od subiektywnego komentarza, dzięki czemu czytelnik ma możliwość zapoznać się z wieloma informacjami na temat kultury i tradycji Indii, ale nie odnosi wrażenia, że wiedza, jaką otrzymuje od autora jest z góry oceniana w pozytywny lub negatywny sposób. Augustyniak pozwala czytelnikowi na wyrobienie sobie własnego zdania, wprowadzając go jednak w niezbędne do zrozumienia kontekstu treści. Jego wiedza natomiast jest istotna, ponieważ sam autor (o czym mówi krótka notka informacyjna na samym końcu tekstu), (…) w latach 2013-15 mieszkał w Indiach; od tego czasu regularnie tam bywa.

Tytuł reportażu „Gdy umilkną dźwięki” jest z lekka enigmatyczny, jednak po dogłębnej lekturze tekstu czytelnik jest w stanie bez problemu zrozumieć jego przesłanie. Ukazuje to chociażby cytat jednego z bohaterów materiału, Amana Srivastawa: Brat cały czas zachowywał kamienną twarz, chociaż z trudem łapał oddech. Mówił tylko szeptem i przez kilka nocy nie spał, bo dusił się z powodu kaszlu. Dopiero później powiedział, że bał się wtedy śmierci. Tytuł ten może być rozumiany jako bezpośrednie odniesienie do momentu, kiedy osoba zarażona na koronawirusa traci możliwość komunikowania się ze światem i aby przeżyć potrzebuje (o czym również pisze autor) wspomagać się tlenem. Z drugiej strony, tytuł można też interpretować jako moment zatrzymania – ten czas, gdy wszystko ustaje, z racji na rozwój epidemii w kraju: Amana najbardziej zaskoczyło, że w całym tym chaosie ucichły spory polityczne. Przestało być ważne, kto jest hinduistą, a kto muzułmaninem, kto zwolennikiem państwa świeckiego, a kto wyznaniowego, albo kto jaką partię popiera. Ludzie zaczęli robić wszystko, co w ich mocy, by pomóc innym.

Tekst Tomasza Augustyniaka jest przykładem wartościowych treści, które zostają przedstawione według najlepszych standardów dziennikarskich. 

kryterium prawdy: 1/1 

kryterium obiektywizmu: 1/1 

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0.9/1 

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1 

kryterium zasadności tytułu: 0.9/1 

Ocena: 4.8/5

Obraz Elliot Alderson z Pixabay