Dziennikarze Spider’s Web przedstawiają ciemne strony świata influencerów

Dziennikarze Spider’s Web przedstawiają ciemne strony świata influencerów

Zły Wpływ, cykl artykułów o influencerach, Spider’s Web, Sylwia Czubkowska i Jakub Wątor.

Pierwszy tekst cyklu: https://spidersweb.pl/plus/2022/08/influencerzy-bogowie-marketing

Sylwia Czubkowska i Jakub Wątor, wspomagani grafikami Marii Roguckiej w czteroczęściowym cyklu „Zły wpływ” , obnażają cukierkowy świat influencerów i ukazują czarne strony social mediów. Wszystkim tekstom towarzyszy myśl Andyego Warholla – „W przyszłości każdy będzie słynny przez 15 minut”

W części pierwszej, zatytułowanej „Opium dla mas. Jak influencerzy stali się bogami”, autorzy wymieniają główne grzechy nowych bóstw. Jest przykład influencerki Fagaty, która otwarcie przyznawała się do chęci związania z piłkarzem z powodu jego zarobków. A gdy z owym piłkarzem nie wyszło, z podobnych pobudek związała się ze sławnym youtuberem – Stuu. Pojawia się przykład Weroniki Sowy – Wersow, która po ukończeniu studiów prawniczych bynajmniej nie pracuje w zawodzie, co więcej, sama miała drobne problemy z powodu przywłaszczenia loga. Mamy przykład dziewczyny, która na pogrzebie własnego taty – reklamuje rajstopy. Przykładów jest dużo więcej – wciskanie lewych towarów, usług przez oskarżenia o pedofilię, zwykłą hipokryzję aż po diss kilkuletniedziewczynki na starszego brata. W materiale wypowiada się człowiek z tego świata, OjWojtek, Wojciech Paszkowski, który wraz z dwójką znajomych już po roku działalności na YouTubie mógł chwalić się 1.5 mln subskrypcji. A takie liczby nie dają nawet miejsca w najpopularniejszej 50. Autorzy wdrażają czytelnika w inny świat, oprowadzają po nim, wspomagają się nie tylko ludźmi „stamtąd”, ale też naukowcami, socjologami. Tłumaczą działanie agencji, które rozpromowują kolejnych influencerów. A także … gal MMA, które stały się nieodzownym elementem świata infuencerów. Mimo, że takim elementem są też kanały popularnonaukowe, są one mniejszością, nie są popularni, sami siebie nazywają wyjątkami.

Druga część, „Wszystko na sprzedaż. Przemysł infulencerski na wysokich obrotach” bardziej skupia się na kwotach, jakie generuje świat influencerów. Jako główny przykład figuruję Ekipa. To coś więcej niż kanał youtubowy, to marka, za którą stoi nie tylko Karol Friz Wiśniewski, ale też prawdziwi inwestorzy, a sam projekt generuje kolosalne stawki. Friz za lokowanie gry w swoim filmiku miał dostać blisko 20 tys. złotych, a za lokowanie produktów w teledyskach Ekipy trzeba zapłacić 100 tys. zł. A każdy chce reklamować swój produkt w social mediach, bo to gwarancja dużych zasięgów, dużego odbioru. Autorzy przedstawiająam wręcz porażające sytuację – kiedy dla wymiany barterowej (produkt za reklamę) mniejsze influencerki gotowe są przejechać pół Polski. A co gorsza, wiele z tych lokowań odbywa się na granicy, albo już wbrew prawu. Często brakuje informacji, że dany post jest reklamą, a często reklamowane są piramidy finansowe czy produkty szkodliwe. Influencerzy na szczęście nie są bezkarni – autorzy przytaczają kary od UOKiK, które dotknęły twórców internetowych. Ponownie swoimi przemyśleniami dzieli się Wojciech Paszkowski. W ramach eksperymentu, obdzwonił sporą grupę twórców, proponując im reklamowanie nieistniejącego jeszcze prototypu specjalnych wkładek do butów, które mimo braku potwierdzenia przez kogokolwiek, mają działać pozytywnie na zdrowie. W skrócie – oszustwo. Ale i tak znalazła się grupa ludzi, gotowa oszukać swoich odbiorców w internecie, by się dorobić. Artykuł porusza też bardzo drażniącą kwestie – reklam +18, np. alkoholu. Jeden z największych kanałów youtubowych, Kanał Sportowy, od początku swojego istnienia promuje napoje alkoholowe, co nie do końca jest zgodne z polskim prawem. Alkohole są promowane na Instagramie, na Facebooku, wszędzie, ale tak naprawdę nikt sobie z tym nic nie robi, przypomina to walkę z wiatrakami. Nikogo nie obchodzi wpływ alkoholu np. na osoby młode. Na koniec autorzy znowu wracają do Ekipy. Marka wprowadzała swoje produkty spożywcze, a podobno zaraz chce wyprodukować pod swoimi skrzydłami film oraz grę komputerową. Jak podkreśla ekspert do spraw marketingu, mając takie zasięgi, będą w stanie sprzedać wszystko.

Część trzecia, „Dym i lustra. Suma wszystkich influencerskich ściem” odnosi się do idiomu „Mirrors and smoke” oznaczającego, że coś jest iluzją. I takimi iluzjami świata influencerów zajęli się redaktorzy Spider’s Web. Poznajemy dość dziwny konkurs na influencera roku, gdzie laureatka oraz jurorka dobrze się znają, długo pracowały razem – nawet jedna spopularyzowała drugą. Autorzy wprowadzają nas w temat kupowania followersów, lajków – ogólnie zasięgów. Podają przykłady twórców, którzy mimo wielkich liczb, grom obserwujących, mają bardzo małą interakcję ze swoimi „fanami”. Konta mające po kilkaset tysięcy obserwujących, zbierają tylko kilkaset reakcji pod pojedynczymi postami – masa obserwujących ich ludzi, tak naprawdę ich nie śledzi. Nie obserwuje. Krytykowany jest też instagramowy kanon – Latynoski, pełnych bioder, dużych piersi. Wiele dziewczyn wręcz szkodliwie dąży, by tak wyglądać. Bo to gwarantuje lajki. A w pogoni za nimi korzystają z usług różnych chirurgów – często wątpliwej jakości. Autorzy cytują rozmawiają z kolejną osobą ze świata influencerów, Rafałem Masnym, który dość gorzko wypowiada się o – koniec końców – swoim środowisku. Powstała ekonomia zdrad, afer, kłamstw. Perpetuum mobile. A to pozwala autorom na kolejne nawiązanie do idiomu „mirrors and smoke”. Owe internetowe perpetum mobile produkuje dym, tak dużo dymu, że widz przebywający w pokoju pełny luster myśli, że lata.

Ostatnia część, „Nauka spadania. Co znajduję się za influencerskim szczytem?” poruszają kwestie swoistego życia po życiu. Wielu twórców internetowych nie zna pracy na etat. A nie każdy z nich utrzymuje się dłużej niż kilka lat. Twórcy popularni dekadę temu, dziś często nie znaczą nic. A zdarza się tak, jak w przypadku Stuu, opisywanego w artykule. Z dnia na dzień zniknął, od dwóch lat pracuje już nie przed, a za kamerą, i tęskniąc za anonimowością rzadko pojawia się w Polsce. Ponownie autorzy rozmawiają z Rafałem Masnym, który mówi wprost, że ciężko mu było wejść w dorosłe życie. Dzięki sukcesowi Abstrachuje, których był częścią, nie musiał robić prawa jazdy czy uczyć się gotować. Poza internetem radził sobie słabo – inwestycje jego oraz jego znajomych zawiodły. Wielu influencerów znajduje swoje drugie szansę w galach MMA, czasami śpiewają. Ale nie każdy z nich ma do tego możliwości. I często kończą jak piłkarze – na „emeryturze” szybko tracą pieniądze, roztrwaniają to, co zarobili przez lata kariery. Na koniec artykułu, a i koniec wszystkich części cyklu, redaktorzy podsumowują swoją pracę. Zdradzają, że absolutny top influencerów nawet nie chciał z nimi rozmawiać, wielu ludzi związanych z tym światem otwierało się dopiero, gdy rozmowa schodziła na mniej formalne tory. Autorzy podkreślają też niechęć twórców do współpracy z psychologami, często działają dziwnie.

Praca Sylwii Czubkowskiej, Jakuba Wątora oraz Marii Reguckiej jest imponująca. Nie jest odkrywcza, ale celuje w różnorakich odbiorców. I o ile ci dobrze orientujący się w temacie nic nowego nie wyciągną, tak do ludzi absolutnie nie zaznajomionych w świecie internetowych twórców jest wręcz elementarzem. Wyjaśnia dużo pojęć, obrazuje internetowe zjawiska. Warto zwrócić uwagę na ilość ekspertów – pojawiają się i naukowcy, socjolodzy, jak i ludzie „ze środka”, internetowi twórcy czy pracownicy agencji. Jest ich dużo, ich wypowiedzi są rozbudowane, często pojawiają się kilka razy. Grafiki Marii Roguckiej świetnie uzupełniają tekst. A ten jest pełen ciekawych gier słownych (np. tytuł 3 części). Twórcy są też obiektywni. Gdy trzeba wskazać na grzechy Kanału Sportowego – robią to, ale gdy jest za co ich pochwalić – także. Praca jest pełna różnych przykładów, liczb, wyników kilku badań. Sam fakt, że została podzielona na 4 części mówi o niej dużo. 

kryterium prawdy:1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadości tytułu: 1/1

Ocena: 5/5

Image by Photo Mix from Pixabay

Marek Orzechowski relacjonuje konflikt holenderskich rolników z ich rządem

Marek Orzechowski relacjonuje konflikt holenderskich rolników z ich rządem

Marek Orzechowski, „Ostatnie«buuu»”, Polityka,  20.07. – 26.07. 2022 r. 

Korespondent „Polityki” przedstawił w swojej relacji o dość nietuzinkowym tytule problem wynikający z konfliktu interesów rolników oraz holenderskiego rządu. Hodowcy buntują się przeciwko planom Marka Ruttego, który w myśl ratowania planety chce ograniczyć poziom hodowli holenderskich krów, które szkodzą środowisku produkując szkodliwe związki azotu. 

Marek Orzechowski rozpoczyna swoją relacje od wizyty na farmie Josa Knoefa-Heendriksena w Geesteren/Overijssel, gdzie rolnik chwali się osiągnięciami swojej hodowli. Np. jego ulubienica, krowa Big Boukje192, do swojego 19 roku życia dała aż 200 ton mleka. Mimo takich dobrych rezultatów, Orzechowski podkreśla że Knoef-Heendriksen nie może spokojnie patrzeć w przyszłość. Co trzecie z aż 16 000 gospodarstw produkujących mleko ma zniknąć, w celu ograniczenia produkcji azotu o 70%

Dalej Marek Orzechowski opisuje niekonwencjonalne metody hodowli oraz holenderską pogoń za biciem rekordów. Polskie krowy dają tyle samo mleka, co ich holenderskie kuzynki. Tylko tych w Holandii jest o połowę mniej. Przytacza przykład farmy Minke i Petera van Wingerdanów. Nietypowej, bo nie dość że pływającej, to jeszcze znajdującej się w Rotterdamie. Chociaż właściciele są bardzo optymistycznie nastawieni, są przekonani że tak będzie wyglądać przyszłość holenderskiej hodowli krów, politycy studzą ich zapał. Przeciwnikami „pływającej obory” są w szczególności przedstawiciele Partii Przyjaciół Zwierząt, którzy krytykują tę ścieżkę postępu. Orzechowski jako punkt zapalny ich krytyki przytacza niezbyt przychylny konstrukcji von Wingerdanów fakt – jedna z krów wypadła z „obory” i utonęła w wodzie. 

W kolejnym akapicie dziennikarz podkreśla znaczenie krowy w kulturze holenderskiej. Wspomina, że niewiele brakowało, a krowa została by symbolem całego państwa. Od setek lat poczciwą biało-czarną krowę utożsamiano z sytuacją Niderlandów – pracowici mieszkańcy byli „dojeni” przez ludzi z zewnątrz, np. Filipa II, hiszpańskiego króla. Autor przytacza też incydent, którego głównymi bohaterkami były krowy. W 2017 roku rząd w Holandii zakazał ankarskim władzom uczestnictwa w wiecach wyborczych mniejszości tureckiej. Strona Turecka w odwecie wydaliła z Turcji wszystkie holenderskie krowy, których koniec końców – nad Bosforem nie było…

W kolejnych fragmentach tekstu Orzechowski kontrastuje rzekome dbanie o środowisko holenderskiego rządu ze zdaniem rolników. Podkreślają, że tyle samo szkodliwych gazów napływa do Holandii zza granicy. Ale pod ręką była hodowla krów, i to w nie łatwiej „uderzyć”. Rolnicy są przekonani, że główną motywacją rządzących jest nie miłość do środowiska, ale chęć zarobku na ziemiach, na których obecnie znajdują się hodowle – od produkcji tulipanów, budowy wiatraków, po uprawy pomidorów. Orzechowski poświęca im trochę więcej uwagi – podkreśla, że na jednym metrze kwadratowym holenderskiej ziemi uzyskuje się 70 kg pomidorów, tyle samo co w Hiszpanii czy Maroku. Wskazuje na ich wytrzymałość, odporność oraz prezentuje stopień zmechanizowania gospodarstw. Jest tak wysoki, że możemy się zastanawiać, w jakim stopniu te holenderskie pomidory zostały wyhodowane, a w jakim już wyprodukowane.

W podsumowaniu Orzechowski poddaje w wątpliwość, czy aby na pewno takie małe państwo jak Niderlandy, było tak znaczącym pionkiem w walce o obniżenie zawartości azotu w ziemskiej atmosferze. Kibicuje też Holendrom w rozwiązaniu problemu – nie staje jednak po żadnej ze stron. Tekst kończy cytatem :„wiatru wprawdzie nie można zabronić, ale można postawić wiatraki”.

Relacja Marka Orzechowskiego jest przede wszystkim bezstronna. Nie znaczy to, że autor nie powątpiewa w niektóre argumenty (nie wierzy, że Niderlandy są kluczowym elementem w walce o klimat, ani nie jest wielkim fanem nastawienia rolników do bicia kolejnych rekordów) . Nie ucieka też od zachwytów – gdy coś rzeczywiście zrobiło na nim wrażenie, np. hodowla Knoefa-Heendriksena, mówi o tym głośno. Wypowiada się z szacunkiem. Stara się wyraźnie oddzielić informacje od swoich opinii, co mu całkiem dobrze wychodzi. A danych podaje wiele – od ilości wyprodukowanego mleka, przez to co produkuje się w kraju aż po sposoby produkcji pomidorów. Tekst urozmaicają nawiązania do przeszłości, do holenderskiej kultury i przede wszystkim tytuł. Nieco enigmatyczny, prosty, ale mimo wszystko nawiązujący do tematu relacji z Holandii.

kryterium prawdy:1/1

kryterium obiektywizmu: 1/1

kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0.8/1

kryterium szacunku i tolerancji: 1/1

kryterium zasadności tytułu: 1/1

Ocena: 4.8/5

Image by Pete Linforth from Pixabay