utworzone przez Hubert Głuch | paź 14, 2024 | Internet |
Dorota Borodaj, Szymon Opryszek, Zachodził od tyłu, dotykał pośladków i piersi. Molestowanie i mobbing w szpitalu w Warszawie, oko.press, 2.06.2024 r.
https://oko.press/molestowanie-i-mobbing-w-szpitalu-w-warszawie
“Obmacywał po udzie. Prosił o podciągnięcie bokserek” – słowa lekarek pracujących w Szpitalu Czerniakowskiego w Warszawie, autorzy reportażu cytują już w leadzie. Kiedy zaczynamy czytać tekst okazuje się jednak, że sprawa jest jeszcze szersza, a lista oskarżeń wobec ortopedy Dzmitra Vorana – jeszcze dłuższa. Pracownicy szpitala oskarżają go bowiem nie tylko o molestowanie i mobbing, ale również o lekceważenie procedur bezpieczeństwa, próby fałszowania dokumentacji medycznej i działanie na niekorzyść pacjentów.
O działaniach Vorana dowiadujemy się przede wszystkich z wypowiedzi pracowników szpitala: lekarzy/lekarek specjalistów i rezydentów. A tych wypowiedzi jest w tekście dużo. Właściwie to na nich opiera się artykuł. Występują niemal w każdym akapicie. Dziennikarze deklarują, że rozmawiali z kilkunastoma bohaterami. Większość z nich poprosiła o anonimowość.
Lekarze opisują przypadki mobbingu (“Usłyszałem: >Po co ty się za to zabierasz, skoro nic nie umiesz i nigdy się nie nauczysz?<”), znęcania się nad nimi, prób wpłynięcia na ich zachowanie i fałszowania dokumentacji medycznej (“Po operacji usłyszałam, jak dyktuje do protokołu nazwisko lekarza, który nie zdążył dotrzeć na zabieg”), wyzwisk kierowanych w stronę pracowników przez ortopedę czy działania na szkodę pacjentów (“Czekaliśmy ze znieczuloną około 20 minut. To nie jest dobre dla pacjenta”). Kobiety opowiadają, w jaki sposób Voran miał je molestować (“Wielokrotnie wchodził do szatni widząc, że się przebieram, zachodził od tyłu, dotykał pośladków i piersi”).
W dalszej części artykułu autorzy skupiają się na relacjonowaniu reakcji lekarzy i lekarek na zachowania ortopedy. Kiedy ustne zgłoszenia nie przyniosły rezultatu, 29 osób wysłało pismo prezesowi szpitala, 29 listopada 2023 roku. Komisja antymobbingowa powołana przez władze szpitala zaczęła działać 12 grudnia. Prace powinna zakończyć po 21 dniach, ale pół roku później nadal trwały jej obrady. A Voran przez cały czas pracował w szpitalu.
Dorota Borodaj i Szymon Opryszek wykonali należycie swoją pracę. Dotarli do prawniczki, która reprezentuje pracowników szpitala, próbowali porozmawiać z samym oskarżonym ortopedą (odmówił komentarza), z prezesem szpitala (najpierw zgodził się na rozmowę, ale później z niej zrezygnował i wysłał “puste” oświadczenie władz szpitala) i przedstawicielami miasta (wiceprezydentka odpowiedzialna za politykę zdrowotną zignorowała dziennikarzy).
Należy również zwrócić uwagę, że autorzy dokonali odpowiedniego researchu, np. sprawdzając opinie o lekarzu, opisując historię jego pracy i to jak znalazł się w warszawskim szpitalu. Dotarli również do pisma wysłanego prezesowi szpitala. Na pochwałę zasługuje również wyjaśnienie zawiłości zabiegów medycznych, które są ważne dla sprawy i zadbanie o bezpieczeństwo rozmówców, zmieniając ich imiona. Odbiór tekstu może natomiast psuć nieco chaotyczne wplatanie cytatów i wyciąganie krótkich wypowiedzi powtarzających się bohaterów. Ponadto tytuł zdaje się nie obejmować całej problematyki.
My, opisując artykuł, czytamy już jego zaktualizowaną wersję. W notce na końcu tekstu autorzy przedstawiają nowe fakty: po ukazaniu się reportażu komisja antymobbingowa zakończyła pracę. Mimo licznych zeznań komisja „nie potwierdziła działań Obwinionego o charakterze mobbingu i molestowania seksualnego”. Gorzkie zakończenie artykułu potęguje rzut oka na niektóre komentarze pod nim: “Zazdroszczą mu tego, że dobrze wykonuje swój zawód” – pisze internauta. A inny, który kryje się za nickiem dzmitry.voran (być może rzeczywiście to profil ortopedy), ogłasza: “Mamo jestem sławny!”.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenie informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 0,8/1
Ocena: 4,8/5
Obraz Julio César Velásquez Mejía z Pixabay
utworzone przez Hubert Głuch | paź 10, 2024 | Internet, Prasa |
Anna Korytkowska, Odeszli od świadków Jehowy. „Zaczęły się telefony, przychodzili do naszej pracy. Ukrywaliśmy się”, Newsweek, 21.08.2024 r.
https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/odeszli-od-swiadkow-jehowy-zaczely-sie-telefony-przychodzili-do-naszej-pracy/4e9en0e?
Anna Korytowska w swoim tekście konfrontuje czytelnika z rzadko poruszanym tematem – pisze o związku wyznaniowym Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy. A właściwie o wycinku rzeczywistości osób związanych ze zborem, czyli o odejściu z tego środowiska
Artykuł podzielony został na dwie części. Pierwsza – znacznie dłuższa – to rozmowy z ludźmi, którzy zdecydowali się opuścić związek wyznaniowy. W drugiej natomiast, autorka zamieszcza wypowiedzi psycholożki, która opowiada o mechanizmie odchodzenia z sekt.
Na początku poznajemy bohaterów: Edwina, Sarę, Tulię i Basię. Poprzez byłych członków zboru dziennikarka pokazuje nam, jak wygląda świat świadków jehowy. I okazuje się, że dla każdego z nich wygląda on podobnie. Żarliwa wiara, podporządkowaniu życia zborowi, hermetyczność środowiska, niemalże brak relacji z osobami spoza zboru, zakładanie rodziny z innymi świadkami Jehowy. A później odkrywanie świata poza zborem, zauważanie nieścisłości w naukach organizacji, odejście ze zboru. I na koniec: telefony, nachodzenie w pracy, potem ostracyzm, układanie życia na nowo i… szczęście.
Oczywiście każda z historii w pewnych aspektach różni się od innych, co pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć dylematy bohaterów i świat, w którym żyli.
Warto zaznaczyć, że tekst Anny Korytkowskiej nie jest tylko zbiorem wypowiedzi osób, które odeszły od świadków Jehowy. Ostatni akapit to rozmowa z ekspertką – psycholożką Zofią Łukaszewską, która przedstawia raport MSWiA i Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji, według którego świadkowie Jehowy uznawani są za sektę. Ekspertka wskazuje na świadczące o tym cechy związku wyznaniowego, a następnie opisuje dlaczego tak trudno opuścić środowisko.
Tekst Anny Korytkowskiej porusza problem, o którym mało się mówi. Za to należy docenić autorkę. Mimo wszystko brakuje próby kontaktu ze świadkami Jehowy, którzy nadal należą do zboru i drugiej perspektywy. W ostatnim akapicie mogłyby znaleźć się również statystyki dotyczące ilości członków i liczby osób rezygnującej ze społeczności.
Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 0,5/1
Kryterium oddzielenie informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 4,5/5
Obraz Emerson Mello z Pixabay
utworzone przez Hubert Głuch | wrz 9, 2024 | Internet |
Dariusz Faron, “Za przetrwanie medali nie dają”, sportowefakty.wp.pl, 26.07.2024
https://sportowefakty.wp.pl/la/premium/1135419/za-przetrwanie-medali-nie-daja
Wstrząsający i ważny. Artykuł Dariusza Farona opublikowano w dziale sportowym Wirtualnej Polski, w zakładce “Igrzyska Olimpijskie”, ale autor porusza w nim temat, który być może jest istotniejszy niż zmagania najlepszych sportowców z całego świata. Dziennikarz WP pisze o bezdomnych na paryskich ulicach, o ludzkich tragediach. Tym, co łączy osoby w kryzysie bezdomności z Igrzyskami Olimpijskimi jest brutalne obchodzenie się z nimi przez władze – po to, żeby miasto było na święto sportu “czyste”.
Tak więc policja rozbija kolejne obozowiska bezdomnych, tych których się uda wywozi poza granice miasta. Z drugiej strony są jednak organizacje humanitarne, które przynoszą żywność, namioty, wsparcie medyczne i psychologiczne dla skrzywdzonych przez los. Właśnie od przedstawicieli różnych organizacji informacje czerpie Dariusz Faron. Rozmawia zarówno z wolontariuszami, jak i osobami które znajdują się w kryzysie bezdomności i z pracy tych wolontariuszy korzystają.
Warto zwrócić uwagę na to, że przedstawione w artykule historie są bardzo osobiste, wstrząsające i niosą duży ładunek emocjonalny. Autorowi udaje się w naturalny sposób uchwycić przeżycia ludzi mieszkających na ulicach Paryża, nie tracąc przy tym unikalnego stylu, co pokazuje kunszt reportera. Należy zwrócić uwagę, że przy okazji rozmów z przedstawicielami organizacji charytatywnych, dziennikarz umiejętnie wplata do artykułu statystyki.
Istotnym jest, że Dariusz Faron w swoim tekście prezentuje różne grupy społeczne bezdomnych. Bohaterami reportażu są zarówno dorośli, nastolatkowie, jak i rodziny z dziećmi.
W artykule pojawia się również stanowisko francuskich władz, dotyczące związku Igrzysk Olimpijskich z relokacją bezdomnych. Niestety jest to jedynie wypowiedź ministry sportu, pochodząca z marca i fragment oświadczenia komitetu organizacyjnego igrzysk. Brakuje bezpośredniego kontaktu dziennikarza z przedstawicielem służb mundurowych lub próby kontaktu z władzami.
Dariusz Faron przedstawia natomiast konkretne wydarzenia – likwidacje konkretnych obozów bezdomnych przez policję oraz dzienne daty śmierci niektórych osób w kryzysie bezdomności. Tutaj również wylicza statystyki. To nie tylko wprowadzenie dramatyzmu do tekstu, ale również uczczenie pamięci zmarłych – tak jak robią to wolontariusze organizacji “Collectif Les Morts de la Rue” – również bohaterowie artykułu.
Tekst kończy mocna puenta. To informacja o tym, że przed Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu z miasta zniknęły wszystkie obozowiska bezdomnych. To też brutalne zestawienie marzeń wcześniej poznanych bohaterów z ich codziennością.
Reportaż Dariusza Farona zasługuje na uznanie przede wszystkim ze względu na poruszenie ważnej tematyki, zaangażowanie autora i wstrząsające przesłanie zawarte w tytule: Za przetrwanie medali nie dają.
kryterium prawdy: 1/1
kryterium obiektywizmu: 0,8/1
kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1
kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 4,8/5
Obraz edmondlafoto z Pixabay
utworzone przez Hubert Głuch | kwi 9, 2024 | Internet |
Konrad Wojciechowski, „Produkt: Nostalgia. Znachor nie leczy sentymentów”, Dziennik Gazeta Prawna, 3.03.2024 r.
https://www.gazetaprawna.pl/magazyn-na-weekend/artykuly/9446509,produkt-nostalgia-znachor-nie-leczy-sentymentow.html
“Lubimy w kółko słuchać tych samych przebojów, oglądamy te same filmy, wracamy do przeczytanych książek. Sentymenty wodzą nas na pokuszenie” – pisze we wstępie autor, Konrad Wojciechowski. A w dalszej części artykułu stara się swoją tezę udowodnić, sięgając po przykłady z różnych gatunków i epok oraz po wypowiedzi ekspertów, którzy tłumaczą ludzkie przywiązanie do tego, co już było.
Redaktor pyta czytelników we wstępie, ustami brytyjskiego dziennikarza Simona Reynoldsa, autora książki pt. „Retromania”, czy dzisiejszą popkulturę napędza nostalgia i czy tak po prostu musi być. Na te pytania zaraz zresztą odpowiada – przykładem. A jest nim fenomen serialu “Czterdziestolatek” z 1975 roku. Według Konrada Wojciechowskiego fani produkcji utożsamiali się z głównym bohaterem, ze względu na jego naturalność i powszechność problemów, z którymi mierzył się tytułowy mężczyzna na szklanym ekranie.
“Prawda czasu spotkała się z prawdą ekranu” – pisze autor. I wskazuje, że kolejne próby powrotu do serialu z równie pozytywnym odbiorem się już nie spotkały. Na to Wojciechowski ma przygotowane uzasadnienie i pyta czytelników: “Może Karwowski [bohater serialu – red.] przestał przypominać Kowalskiego?”. Dziennikarz wskazuje, że mimo wszystko powrotów do materiału źródłowego jest więcej. “Czterdziestolatek” zostaje bowiem wystawiony na deskach teatru, a o postaci głównego bohatera wypowiadają się reżyserka i odtwórcy roli. Przy okazji przykładu serialu z 1975 roku, autor artykułu rozmawia z Rafałem Dajborem, autorem książki „40-latek. Kulisy kultowego serialu”, który twierdzi, że siłą produkcji jest nie tylko nostalgia, ale również bardzo wysoki poziom odtwórców głównych ról.
Następnie Wojciechowski zmienia gatunek i do swojej argumentacji dołącza muzykę. Tę przywołującą wspomnienia, która zdaniem autora nie musi być starym, wielkim przebojem, a na przykład melodią z filmu lub serialu. I tak autor przekonuje, że dużym sukcesem komercyjnym była publikacja albumu „Sonda. Muzyka z programu telewizyjnego” (GAD Records, 2013), który powracał do melodii z tego popularnonaukowego serialu, którego lata świetności przypadały na lata 80. Sukces krążka był niespodziewany i dowodzi siły sentymentu, o czym mówi redaktorowi Michał Wilczyński, założyciel GAD Records. Sama wytwórnia w swoim portfolio ma zresztą więcej nostalgicznych treści: muzykę z “W pustyni i w puszczy”, “07 zgłoś się”, czy “Akademii pana Kleksa”.
Warto zauważyć, że w obu powyższych przykładach, autor artykułu kontaktuje się ze związanymi z nimi ludźmi (przy okazji “Czterdziestolatka” z autorem książki, a w przypadku muzycznym z założycielem wytwórni). Tymczasem dziennikarz zmierza w nieoczywistym kierunku – argumentuje, że sprzedać można również nostalgię dotyczącą nie dawnego dzieła, a elementu kultury. I takim elementem ma być mit sarmacki. W swojej argumentacji Wojciechowski odwołuje się zarówno do nowego serialu “1670”, powieści z trylogii Sienkiewicza, jak i do formacji muzycznej R.U.T.A, która w 2011 roku nagrała album „Gore. Pieśni buntu i niedoli XVI i XX wieku”. Przy okazji ostatniego przykładu autor zamieszcza fragment rozmowy z Maciejem Szajkowskim, pomysłodawcą projektu R.U.T.A.
Zmierzając do końca artykułu, Wojciechowski oddaje głos ekspertom: dr Piotrowi Cichockiemu, który próbuje definiować kulturę i do dr Sylwii Szostak, która mówi między innymi o remakach. I właśnie w kontekście remaków dziennikarz przywołuje tytułowego Znachora. Według autora produkcja skierowana jest do widzów znających bohaterów oryginalnego filmu. Co więcej, właśnie fakt dużej grupy fanów zdecydował, że w ogóle nową produkcję nakręcono. Zauważa jednak, że bazowanie na nostalgii widzów zawsze obarczone jest ryzykiem – kręcenie filmów jest drogie, a nie daje gwarancji sukcesu. Wywód Wojciechowskiego podsumowuje jego rozmówczyni, dr Szostak: “Nostalgia i historia dobrze się sprzedają, ale jest to jednak ryzyko biznesowe”.
W artykule na plus warto odnotować mnogość przykładów i rozmowy z ludźmi “z ich świata”. Atutem są wypowiedzi ekspertów i język, którym posługuje się autor – nieco filozoficzny, pasujący do tematu. Ostatecznie tekstu nie można jednak nazwać przełomowym, nie wnosi do dyskursu wiele nowego. Należy zwrócić również uwagę, że zastanawiając się nad sukcesem Znachora, Wojciechowski zamieszcza wypowiedź “Może z powodu ostatecznego triumfu sprawiedliwości nad zatajaniem prawdy”, której autorem mają być “eksperci”. Dziennikarz nie wyjaśnia o jakich ekspertów chodzi.
Kryterium prawdy: 0,9/1
Kryterium obiektywizmu: 0,8/1
Kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0,7/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 4,6/5
Obraz Igor Ovsyannykov z Pixabay
utworzone przez Hubert Głuch | lut 21, 2024 | Internet, Prasa |
Jacek Nizinkiewicz, „Trzy problemy Andrzeja Dudy, najbardziej samotnego człowieka w Polsce” rp.pl, 15.02.2024 r.
https://www.rp.pl/polityka/art39836091-jacek-nizinkiewicz-trzy-problemy-andrzeja-dudy-najbardziej-samotnego-czlowieka-w-polsce
Tekst Jacka Nizinkiewicza w Rzeczpospolitej ma charakter publicystyczny. Już w tytule autor nazywa prezydenta Andrzeja Dudę “najbardziej samotnym człowiekiem w Polsce”. Określenie to nie tylko jest oceniające i wartościujące, ale również wskazuje czytelnikowi, że ma on do czynienia z publicystyką. Co więcej, dzięki swojej konstrukcji sam nagłówek zachęca internautę do przeczytania artykułu, jednocześnie nie będąc click-baitem: od razu wiadomo, że tytułowa fraza jest wypowiedzią autora, który następnie w tekście wyjaśnia swoje stanowisko.
Artykuł podzielony jest na dwie części. Pierwszą z nich jest relacja z Rady Gabinetowej zwołanej przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Jacek Nizinkiewicz wyjaśnia powody, dla których prezydent zainicjował spotkanie oraz jego intencje. Według autora Andrzej Duda chciał rozmawiać o CPK i elektrowni atomowej. Warto odnotować, że publicysta przedstawia w tym miejscu statystyki z badań dla Rzeczpospolitej, dotyczące postaw Polaków względem CPK.
Autor szybko przenosi jednak ciężar tej części tekstu z prezydenta na premiera. Jego zdaniem Donald Tusk odniósł zwycięstwo podczas Rady Gabinetowej, kierując rozmowę na dyskusję dotyczącą nielegalnych podsłuchów, które prowadzić miały służby za rządów PiS, za pomocą systemu szpiegowskiego Pegasus. Jacek Nizinkiewicz oprócz tematów rozmów opisuje również ich nastrój i formę prezydenta – zauważalnie słabą oraz premiera – znacznie lepszą.
W drugiej części tekstu felietonista przechodzi do jego clou. Zwraca uwagę na tytułowe “trzy problemy Andrzeja Dudy”. Według autora artykułu są to kolejno: obciążenie rządami Prawa i Sprawiedliwości, obrona wypowiedzi Donalda Trampa związanych z zagrożeniem ze strony Rosji i słabe kadry. Opisując każdy z aspektów Nizinkiewicz krótko rozwija swoje myśli, nie szczędząc mocnych, publicystycznych sformułowań (“kolejne trupy zaczną wypadać z szafy”, “Andrzej Duda zapędził się w ślepą uliczkę”, “prezydent jest w grze, którą przegrywa”).
“Trzy problemy” prezydenta, felietonista podsumowuje tezą, że obecnie jest on “najbardziej samotnym człowiekiem w Polsce” – ze względu na niechęć obecnie rządzących spowodowaną wcześniejszymi rządami PiS i niechęć partii Jarosława Kaczyńskiego, którą wzniecił szef gabinetu Andrzeja Dudy – Marcin Mastalerek.
Artykuł Jacka Nizinkiewicza mimo, że nie jest tekstem informacyjnym lub newsowym, pozwala czytelnikowi na zaznajomienie się z aktualną agendą polityczną, nakreśla ważne tematy i relacjonuje wydarzenie polityczne, jakim była Rada Gabinetowa. Ponadto autor ocenia siłę polityków, na podstawie ich zachowań. W szczególności skupia się na prezydencie, którego pozycję analizuje z perspektywy trzech problemów, które szkodzą mu w karierze.
kryterium prawdy: 1/1
kryterium obiektywizmu: 0,7/1
kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 0,7/1
kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
kryterium zasadności tytułu: 1/1
Ocena: 4.4/5
Obraz Michał z Pixabay