Jakub Pawłowski „Nadchodzi nowy podatek. Tak UE chce walczyć z nadprodukcją plastiku”, Dziennik Gazeta Prawna z dnia 7 sierpnia 2020 r.

 

Jednorazowe zużycie plastiku, tworzywa, które wykorzystane w umiejętny sposób mogłoby posłużyć społeczeństwu przez lata, niebezpiecznie rośnie. Nadmiernie sięgamy po plastikowe słomki, sztućce, torebki śniadaniowe czy inne produkty, które mogłyby być łatwo zastąpione przez produkty z papieru, bądź metalu.

Aby zobrazować skalę problemu przytoczony zostanie raport uczonych z australijskiego uniwersytetu w Newcastle z 2019 roku, który wykazał, że tygodniowo zjadamy około pięciu gramów plastiku (w ciągu roku 250g), czyli równowartość potrzebną do wyprodukowania dowodu osobistego, prawa jazdy czy karty kredytowej. Plastik ten pochodzi między innymi z wód, w których mikroskopijne włókna syntetyczne niezauważalnie przedostają się przez układ pokarmowy ryb i nagromadzają się w coraz większych ilościach, aby potem trafić na nasz stół wraz z jej mięsem.

Artykuł, który poddawany zostanie analizie przedstawia nam stosunek i działania, jakie Unia Europejska podjęła ku powyższemu problemowi.

Zakaz używania jednorazowych sztućców, słomek i kubeczków oraz wyższe wymogi recyklingu dla państw członkowskich to dopiero początek. Mówiono, że UE wypowiada wojnę absurdalnie niszowemu wrogowi (plastikowe słomki stanowią zaledwie 0,03 proc. odpadów z tworzyw sztucznych, które trafiają do oceanów). Teraz Unia w końcu wytacza ciężkie działa w postaci podatku od plastiku, który ma wejść w życie 1 stycznia 2021 r. W europejskich kuluarach mówiło się o nim od kilku lat, ale z dodatkiem „być może kiedyś”. Na ostatnim specjalnym posiedzeniu Rady UE (17–21 lipca) decyzja jednak zapadła. I to ku ogromnemu zaskoczeniu i firm, i ekologów.

Ten fragment artykułu przytacza nam dane statystyczne, a co najważniejsze, informuje, że Unia Europejska wyszła w końcu z impasu i podjęła działania, dotyczące sankcji w postaci podatku od plastiku. W późniejszym fragmencie dostajemy dodatkową informację o tym, że nie tylko producenci tworzyw sztucznych narażeni są na finansowe straty, trzeba wziąć pod uwagę również właścicieli spalarni czy składowisk odpadów.

Wiadomość wstrząsnęła rynkiem, bo czasu na dopracowanie mechanizmu płatności jest bardzo mało. Na sztywno ustalono jedynie stawkę: 0,8 euro za każdy kilogram materiału, który nie został poddany recyklingowi.

Dostajemy klarowną informację odnośnie stawki, która będzie pobierana za kilogram materiału oraz o tym, że zostało mało czasu na naniesienie jakichkolwiek zmian czy poprawek, skoro ustawa ma wyjść już za cztery miesiące.

Niestety, przy wprowadzeniu tego nowego oręża w walce z plastikiem Bruksela znów przedstawia rozwiązania, o których w najlepszym razie można powiedzieć, że zostały napisane za biurkiem, czyli z daleka od realiów polskich śmietników, a w najgorszym, że są oderwane od rzeczywistości po prostu nieprzemyślane.

Autor przytaczanego artykułu po przedstawieniu informacji, stwierdza, że Bruksela w swoich postanowieniach nie wzięła pod uwagę realiów polskich śmietników oraz, iż ustawa ewidentnie napisana została z perspektywy urzędniczej, gdzie sytuacja może wydawać się czarno biała, a w istocie taka nie jest. Przewiduje także pojawienie się obaw i chaosu na rynku gospodarczym.

Podsumowując, na koniec artykuł przedstawia spojrzenie zarówno ekologów, jak i właścicieli spalarni, czyli ludzi, po drugiej stronie barykady. Autor ewidentnie nie popiera żadnej ze stron, przedstawia nam fakty i daje szansę, aby samemu wyciągnąć wnioski, które będą zgodne z naszymi przekonaniami i stylem życia.

Kryterium prawdy: 1/1
Kryterium obiektywizmu: 1/1
Kryterium oddzielenia informacji od komentarza: 1/1
Kryterium szacunku i tolerancji: 1/1
Kryterium zasadności tytułu: 1/1
Łączna ocena: 5/5